Cóż za uroczy, nieśmiały, młody człowiek? Ona mnie rozczula, jest taka nieśmiała. Niektórzy ludzie myślą, że nieśmiałość jest uroczą cechą, że cechuje ludzi wrażliwych i delikatnych. Sami nieśmiali tak nie myślą. Z niewiadomych (nieświadomych) przyczyn nieśmiałość rozwinęła się u nich i nie pozwala na przykład poznać osoby, która im się podoba. Boją się odrzucenia, więc w ogóle nie podejmują żadnego ryzyka. Nie są na tyle „przebojowi” (po prostu normalni), żeby poderwać wymarzoną osobę, pójść na wymarzone studia, dostać wymarzona pracę, awansować lub założyć firmę. Nieśmiałość jest okropna, nie pozwala w pełni żyć. Powie nam to każdy nieśmiały, uroczy, młody człowiek.
Dlaczego nieśmiałość nas rozczula? Ponieważ „nieśmiały” nie stanowi zagrożenia, nie jest żadną dla nas konkurencją. Czujemy się bezpieczni. Dla niego samego jest to powód do frustracji.
Jak walczyć z nieśmiałością?
Na szczęście z nieśmiałością można walczyć i to bardzo skutecznie. Miałem już bardzo wielu klientów, którzy dość szybko rozwiązali ten problem. Z pewnością podstawą nieśmiałości w wielu przypadkach jest niska samoocena. Polega ona na tym, że sami o sobie nie myślimy zbyt pozytywnie. Oceniamy siebie „niżej” niż drugą osobę. Nieśmiały mężczyzna, który boi się podejść do pięknej kobiety na przyjęciu myśli sobie: Ona jest taka piękna, kim ja jestem, żebym zawracał jej głowę. Z pewnością ma już faceta, który jest ode mnie przystojniejszy, bogatszy, bardziej przebojowy itd. Nic dziwnego, że z tego rodzaju myślami, nie zrobi kroku w jej kierunku. Ze zmianą myśli i przekonań można pracować na wiele różnych sposobów.
Można na przykład wyrobić w sobie przekonanie, że jest się „najlepszą pod słońcem okazją” dla kobiet. Na specjalnych kursach uwodzenia, przy pomocy technik hipnotycznych, instaluje się w podświadomości nieśmiałych mężczyzn tego rodzaju przekonania. Po szeregu ćwiczeń i indukcji hipnotycznych, wychodzą oni do centrów handlowych i podrywają (albo starają się poderwać) piękne dziewczyny. Różna jest skuteczność ich zabiegów, ale faktem jest, że przełamują swoją nieśmiałość. Problem polega tylko na tym, że przekonanie takie jest niezgodne z rzeczywistością. Na krótką metę może działać, to po jakimś czasie podświadomość zderzy się z faktami.
Czy to jedyny sposób?
Proponuję pójść trochę inną drogą, którą można stosować do końca życia. Jest ona oparta na jednym z najgłębszych wglądów w naturę rzeczywistości i ludzkiego umysłu. Dokonał go Buddę i inni mędrcy już parę tysięcy lat temu. Budda stwierdził mianowicie, że każdy człowiek, który nie jest w stanie oświecenia, cierpi. Cierpienie to wielkie słowo, kojarzy nam się z ogromną intensywnością bólu fizycznego lub emocjonalnego. Jednak palijskie „dukha”, którego używał Budda, oznacza raczej rodzaj braku pełnej satysfakcji z życia, braku szczęścia i głębokiej trwałej radości. Takimi właściwościami cechuje się właśnie stan oświecenia.
Jeżeli osoba nieśmiała zrozumie, że każdy człowiek, nawet ta najpiękniejsza dziewczyna na przyjęciu, która wydaje się być wybranką bogów, otoczona przez atrakcyjnych mężczyzn, tak naprawdę w głębi duszy cierpi i zasługuje na współczucie (to coś zupełni innego niż litość), z pewnością inaczej zacznie postrzegać całą sytuację i pomoże jej to przezwyciężyć swoja nieśmiałość. Poczucie niższości nie zostaje tu zastąpione poczuciem wyższości, tylko delikatnym współczuciem, które stawia nas wszystkich na tym samym poziomie, ponieważ WSZYSCY cierpimy, jak stwierdził to Budda.
Problem polega tylko na tym, że tego rodzaju świadomość, pojawia się w nas dopiero po pewnym czasie refleksji, natomiast w życiu reagujemy w ciągu sekund oraz reagujemy w sposób automatyczny, bezrefleksyjny, nieświadomy.
Jak zaprogramować nieświadomy umysł?
Dlatego potrzebne są regularne praktyki pracy z umysłem, medytacje i techniki transowe, żeby to głębokie, mądre i prawdziwe przekonanie o tym, że każdy z nas żyje w poczuciu braku pełnej satysfakcji z życia, dopóki nie staniemy się oświeceni, zapadło głęboko w podświadomość i stamtąd działało automatycznie w każdym momencie życia. Musimy regularnie wzbudzać w sobie tego rodzaju świadomość. Uzyskamy wtedy trwałe połączenie pomiędzy spotkaniem innej osoby, a pojawieniem się świadomości „współczucia” (karuna, które nie jest litością).
Oprócz tego warto mieć także opanowanych kilka różnych wzorców swobodnych „rozmów o niczym”. Na wypadek spotkania miłości swojego życia na przyjęciu, ale są to już tylko drugorzędne szczegóły. Podstawą jest właściwa postawa psychologiczna. Trzeba także wiedzieć, że zmiana w podświadomości wymaga „eksperymentu behawioralnego”, czyli mówiąc po ludzku, wymaga działania. Podświadomość potrzebuje realnego doświadczenia, które będzie utrwalało zmianę przekonania.
Młody człowiek na kursie uwodzenia, który z trenerem wychodzi na miasto i po lekkim „praniu mózgu” podchodzi do pięknej dziewczyny w Empiku. Zaczyna z nią rozmowę i zachowuje się inaczej niż do tej pory. Myśli sobie: „skoro stać mnie na to, by podejść do nieznajomej, pięknej kobiety i zacząć z nią rozmawiać to znaczy, że wcale nie jestem taki nieśmiały, jak do tej pory myślałem”. Zaczyna się w nim wyrabiać i utrwalać nowe przekonanie, które wynika z doświadczenia. Na początku oczywiście wyobraża sobie cała akcję w transie. Łączy w wyobraźni działanie z przyjemnymi emocjami, ale później musi dokonać tego w rzeczywistości. Trans służy zawsze tylko jako przygotowanie do działania i nie może zastępować działania.
Potrzebne są realne działania w świecie
Osoby pracujące z lękiem społecznym, z niechęcią do występowania przed całymi grupami ludzi, są proszeni o znalezienie okazji do wypróbowania zmian, których dokonują, słuchając nagrań. Poszukują okazji, by choć przez chwilę wystąpić przed grupą ludzi. Wykonać tzw. „eksperyment behawioralny„. Na zebraniu szkolnym, w kościele, na spotkaniu grupy hobbystów itp. Podświadomość stopniowo uczy się nowych zachowań i przyjmuje wynikające z nich przekonania. Sprzężenie zwrotne pomiędzy światem i podświadomością zaczyna pracować dla nas, a nie przeciwko nam.
Im więcej więc nieśmiałych, wrażliwych i delikatnych młodych ludzi zacznie rozumieć, że wszyscy nieoświeceni cierpią i w głębi duszy potrzebują pomocy (postawa boddhisattwy) oraz potrzebują kontaktu, tym lepiej. Zaczną wtedy pozbywać się swojej chorobliwej nieśmiałości. Być może wtedy piękne kobiety nie będą już narażone na kontakty z facetami-troglodytami. Oni naprawdę myślą o sobie, że są najwspanialszymi, najbardziej atrakcyjnymi mężczyznami dla najpiękniejszych kobiet. Tacy faceci nie mają problemów z nieśmiałością, to piękne kobiety mają problemy z takimi facetami!
Uwaga! Tu znajdziesz hipnotyczne nagranie personalizowane „Uwolnij się od nieśmiałości„.
Hipnoza i autohipnoza nie jest sposobem samooszukiwania się, manipulacji, choć może być użyta w ten sposób. Jest to jednak przejście na ciemną stronę mocy. Nieetyczny hipnotyzer może zmanipulować inną osobę przy pomocy technik ukrytej hipnozy, czyli hipnozy konwersacyjnej. Wykorzystuje stany bardzo lekkiego transu, które towarzyszą nam w codziennym życiu, by skłonić nas do szkodliwych dla nas zachowań. Z tego typu technik korzystają nieetyczni sprzedawcy, doradcy klienta, uwodziciele, fałszywi guru, nieetyczni uzdrowiciele, mówcy motywacyjni, trenerzy, coachowie itp. Hipnoza może być użyta w sposób nieetyczny i bywa narzędziem wywierania wpływu w rękach prawdziwych oszustów. Nie jest to jednak jej istotą. Hipnoza użyta we właściwy sposób jest sposobem na komunikację z podświadomością w stanie transu. Pomaga uruchomić podświadome procesy, prowadzące do uzyskania korzyści dla klienta: schudnięcia, zmiany postaw, przekonań i zachowań, zwiększenia kontroli emocjonalnej, lepszego radzenia sobie ze stresem, samoleczenia itp.
Skuteczna autohipnoza to nie jest magią. To proces bardzo często wprzęgnięty w niezwykle racjonalne formy oddziaływania na swój własny mózg. Wykorzystywana jest od wielu lat z powodzeniem w wielu formach skutecznej psychoterapii. Często nie jest nazywana autohipnozą, by nie wywoływać negatywnych skojarzeń. W bardzo skutecznej metodzie psychoterapeutycznej, jaką jest Racjonalna Terapia Zachowania (RTZ), autohipnoza występuje pod nazwą treningu Racjonalnej Wyobraźni Emocjonalnej. Dzięki temu treningowi klient uczy swój mózg odpowiedniego sposobu reagowania w sytuacjach, w których wcześniej reagował niewłaściwie, np. lękiem, stresem, objadaniem się słodyczami, piciem alkoholu, agresją itd.
Kiedy poddamy się temu niekomfortowemu odczuciu dysonansu i odrzucimy pracę z wyobraźnią, przerwiemy proces autohipnozy. Stracimy szansę na prawdziwą przemianę. Na przykład, osoba odchudzająca się wyobraża sobie, że uwielbia ćwiczyć, że ćwiczenia sprawiają jej przyjemność, może mieć ona jednak wrażenie, że jest to dla niej coś nienaturalnego. Jest to odczucie podobne do sytuacji gdy ktoś prowadzący przez wiele lat samochód w Polsce, gdzie panuje ruch prawostronny, wsiądzie do samochodu w Anglii, gdzie panuje ruch lewostronny. Też będzie mieć wrażenie „nienaturalności” swojego działania. Wszystko będzie w nim krzyczało, by zjechać na prawą stronę. A przecież ani ruch prawostronny, ani lewostronny nie jest naturalny. Po prostu jesteśmy do jednego z nich przyzwyczajeni. Nasz mózg przez wiele lat doświadczeń zdołał już oswoić się z nim i uznać za naturalny.
Wizualizowane doświadczenia muszą pobudzać nas emocjonalnie, ponieważ tylko w ten sposób aktywowany jest cały zestaw neuropeptydów, neurohormonów i innych substancji. Zaczynają one nie tylko krążyć z całym mózgu, ale także w naszym ciele. Mówimy o tzw. pamięci ciała, która odpowiada za szereg automatycznych reakcji na bodźce z otoczenia. Wzorce reakcji emocjonalnych i przekonań o rzeczywistości, silnie wbudowane w podświadomość, utrwalane są neurochemicznie poprzez silne lub powtarzające się emocje.
Emocje są kluczem do podświadomości. Jeżeli chcemy coś w niej zmienić, musimy w swojej wizualizacji uwzględnić ich obecność. Bez emocji, wizualizacja będzie tylko zwykłą grą wyobraźni i nie będzie miała żadnego wpływu na podświadomość. Im silniejsze będziemy przeżywać emocje, tym większy będzie ich wpływ na nasz mózg i ciało. Jeżeli zatem chcemy zacząć uzdrawiać nasze ciało poprzez wizualizację, musimy świadomie zadbać o jakość naszych emocji. Jeżeli już chorujemy, nie jest to łatwe zadanie, ponieważ choroba sama w sobie jest stresem i źródłem negatywnych emocji. Musimy jednak umieć uwolnić się od rzeczywistości choć na chwilę podczas sesji autohipnozy czy wizualizacji. Po to mamy wyobraźnię. Po to mamy sztukę i dobrą rozrywkę.
Wizualizacja może dotyczyć pozytywnego działania albo radości z osiągniętego celu w postaci zdrowia. Może dotyczyć postaw życiowych. Na przykład, wizualizacja wielkiego współczucia w postaci światła. Zaczyna się ono w sercu i obejmuje coraz większy obszar i coraz większą liczbę ludzi. Może wiązać z religią, jak wizualizacja słynnej postaci z obrazu „Jezu, ufam Tobie” wraz z uczuciem głębokiego zaufania Bogu, poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Możemy także wracać pamięcią do wydarzeń z przeszłości, za które odczuwamy największą wdzięczność w stosunku do losu lub Boga itp.
Stan motywacji wiąże się bardzo silnie ze specyficznym „koktajlem” neurotransmiterów i neurohormonów w ciele i mózgu, wśród których ogromną rolę odgrywa dopamina – neuroprzekaźnik, będący paliwem układu nagrody w mózgu, a właściwie układu oczekiwania nagrody. Stan motywacji to stan podwyższonego poziomu energii i oczekiwania nagrody, przyjemny stan podniecenia, który ma być motorem zmiany. Bardzo łatwo w to uwierzyć, ponieważ pod wpływem motywacji mamy mnóstwo energii i czujemy to w swoim ciele i umyśle. Stan ten jest także dość łatwo wywołać.
Jeden z wielkich propagatorów tego podejścia, Stephen Guise, postanowił na przykład, że codziennie będzie robił tylko jedną pompkę. Chciał wyrobić w sobie nawyk regularnego ćwiczenia. Dziesięć lat do tego podchodził, próbował wiele razy, zaczynał i porzucał trening po paru tygodniach. Zmiany były zbyt duże i wywoływały zbyt duży opór. Kiedy myślał, że znowu musi pójść na godzinny trening, wszystko w nim krzyczało „nie”. Kiedy jednak zmienił strategię działania i postawił sobie zadanie „zrobię tylko jedną pompkę”, nie było problemu. Nie było żadnego oporu. Po prostu wstawał i robił jedną pompkę. Jednak w 90% podejść, kiedy już zrobił jedną pompkę, „coś” w nim mówiło: „hej, to nie jest takie trudne, mogę zrobić jeszcze parę dodatkowych pompek” i robił koleje ćwiczenia.
Miliony ludzi na całym świecie prowadzą nierówną walkę ze swoją tuszą. Podejmują heroiczne wysiłki, by pozbyć się kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu kilogramów tłuszczu ze swego ciała. Nie można im odmówić motywacji, ani siły woli. Z pewnością bardzo chcą osiągnąć trwały sukces. Mają ogromną motywację, a jednak ponoszą porażkę. Przechodzą na dietę, nadzwyczajnym wysiłkiem woli rezygnują z węglowodanów, słodyczy, radykalnie obniżają ilość spożywanych kalorii, zaczynają zrzucać wagę, osiągają nawet swój cel, który sobie wyznaczyli i po krótszym lub dłuższym czasie, wracają do początkowej wagi, a nawet ją przekraczają.
Gdy Oprah zaczynała pracować jako prezenterka wiadomości, jej waga skoczyła z pięćdziesięciu siedmiu do sześćdziesięciu trzech kilogramów. Dziennikarka poszła więc do dietetyka, który wyznaczył jej plan odchudzania „tysiąc dwieście kalorii dziennie”. Oprah przeszła na dietę, straciła trzy kilogramy w pierwszym tygodniu, a po miesiącu ponownie ważyła pięćdziesiąt siedem kilogramów. Potem jednak stopniowo przybierała na wadze, a gdy dobiła do dziewięćdziesięciu sześciu kilogramów, na cztery miesiące zrezygnowała z pokarmów stałych. Na płynnych suplementach diety przeżyła cztery miesiące, chudnąc do sześćdziesięciu sześciu kilogramów. Wystarczyło kilka lat, żeby stała się cięższa niż kiedykolwiek. Utyła do stu siedmiu kilogramów, a jej pamiętnik zapełnił się modlitwami o schudnięcie. Kiedy nominowano ją do nagrody Emmy, modliła się o zwycięstwo Phila Donahue, swojego rywala z innego talk-show. Jak potem wspominała: „Nie musiałabym wtedy wystawiać się na pośmiewisko, staczając tłusty zadek z krzesła i idąc środkiem sali na estradę”. (R.F. Baumeister, J. Tierney – „Siła woli”. Media Rodzina, Poznań 2013).
Kiedy słynny pisarz rosyjski Lew Tołstoj był jeszcze dzieckiem, jego starszy brat przeprowadził na nim pewien eksperyment. Posadził go w kącie i powiedział, ze nie może stamtąd wyjść, dopóki nie przestanie myśleć o białym niedźwiedziu. Po dłuższym czasie brat powrócił, by zastać małego Lwa Tołstoja w kącie, sparaliżowanego natrętnymi myślami o białym niedźwiedziu.