Piekło nieśmiałości

Cóż za uroczy, nieśmiały, młody człowiek? Ona mnie rozczula, jest taka nieśmiała. Niektórzy ludzie myślą, że nieśmiałość jest uroczą cechą, że cechuje ludzi wrażliwych i delikatnych. Sami nieśmiali tak nie myślą. Z niewiadomych (nieświadomych) przyczyn nieśmiałość rozwinęła się u nich i nie pozwala na przykład poznać osoby, która im się podoba. Boją się odrzucenia, więc w ogóle nie podejmują żadnego ryzyka. Nie są na tyle „przebojowi” (po prostu normalni), żeby poderwać wymarzoną osobę, pójść na wymarzone studia, dostać wymarzona pracę, awansować lub założyć firmę. Nieśmiałość jest okropna, nie pozwala w pełni żyć. Powie nam to każdy nieśmiały, uroczy, młody człowiek.

Dlaczego nieśmiałość nas rozczula? Ponieważ „nieśmiały” nie stanowi zagrożenia, nie jest żadną dla nas konkurencją. Czujemy się bezpieczni. Dla niego samego jest to powód do frustracji.

Jak walczyć z nieśmiałością?

Na szczęście z nieśmiałością można walczyć i to bardzo skutecznie. Miałem już bardzo wielu klientów, którzy dość szybko rozwiązali ten problem. Z pewnością podstawą nieśmiałości w wielu przypadkach jest niska samoocena. Polega ona na tym, że sami o sobie nie myślimy zbyt pozytywnie. Oceniamy siebie „niżej” niż drugą osobę. Nieśmiały mężczyzna, który boi się podejść do pięknej kobiety na przyjęciu myśli sobie: Ona jest taka piękna, kim ja jestem, żebym zawracał jej głowę. Z pewnością ma już faceta, który jest ode mnie przystojniejszy, bogatszy, bardziej przebojowy itd. Nic dziwnego, że z tego rodzaju myślami, nie zrobi kroku w jej kierunku. Ze zmianą myśli i przekonań można pracować na wiele różnych sposobów.

Można na przykład wyrobić w sobie przekonanie, że jest się „najlepszą pod słońcem okazją” dla kobiet. Na specjalnych kursach uwodzenia, przy pomocy technik hipnotycznych, instaluje się w podświadomości nieśmiałych mężczyzn tego rodzaju przekonania. Po szeregu ćwiczeń i indukcji hipnotycznych, wychodzą oni do centrów handlowych i podrywają (albo starają się poderwać) piękne dziewczyny. Różna jest skuteczność ich zabiegów, ale faktem jest, że przełamują swoją nieśmiałość. Problem polega tylko na tym, że przekonanie takie jest niezgodne z rzeczywistością. Na krótką metę może działać, to po jakimś czasie podświadomość zderzy się z faktami.

Czy to jedyny sposób?

Proponuję pójść trochę inną drogą, którą można stosować do końca życia. Jest ona oparta na jednym z najgłębszych wglądów w naturę rzeczywistości i ludzkiego umysłu. Dokonał go Buddę i inni mędrcy już parę tysięcy lat temu. Budda stwierdził mianowicie, że każdy człowiek, który nie jest w stanie oświecenia, cierpi. Cierpienie to wielkie słowo, kojarzy nam się z ogromną intensywnością bólu fizycznego lub emocjonalnego. Jednak palijskie „dukha”, którego używał Budda, oznacza raczej rodzaj braku pełnej satysfakcji z życia, braku szczęścia i głębokiej trwałej radości. Takimi właściwościami cechuje się właśnie stan oświecenia.

Jeżeli osoba nieśmiała zrozumie, że każdy człowiek, nawet ta najpiękniejsza dziewczyna na przyjęciu, która wydaje się być wybranką bogów, otoczona przez atrakcyjnych mężczyzn, tak naprawdę w głębi duszy cierpi i zasługuje na współczucie (to coś zupełni innego niż litość), z pewnością inaczej zacznie postrzegać całą sytuację i pomoże jej to przezwyciężyć swoja nieśmiałość. Poczucie niższości nie zostaje tu zastąpione poczuciem wyższości, tylko delikatnym współczuciem, które stawia nas wszystkich na tym samym poziomie, ponieważ WSZYSCY cierpimy, jak stwierdził to Budda.

Problem polega tylko na tym, że tego rodzaju świadomość, pojawia się w nas dopiero po pewnym czasie refleksji, natomiast w życiu reagujemy w ciągu sekund oraz reagujemy w sposób automatyczny, bezrefleksyjny, nieświadomy.

Jak zaprogramować nieświadomy umysł?

Dlatego potrzebne są regularne praktyki pracy z umysłem, medytacje i techniki transowe, żeby to głębokie, mądre i prawdziwe przekonanie o tym, że każdy z nas żyje w poczuciu braku pełnej satysfakcji z życia, dopóki nie staniemy się oświeceni, zapadło głęboko w podświadomość i stamtąd działało automatycznie w każdym momencie życia. Musimy regularnie wzbudzać w sobie tego rodzaju świadomość. Uzyskamy wtedy trwałe połączenie pomiędzy spotkaniem innej osoby, a pojawieniem się świadomości „współczucia” (karuna, które nie jest litością).

Oprócz tego warto mieć także opanowanych kilka różnych wzorców swobodnych „rozmów o niczym”. Na wypadek spotkania miłości swojego życia na przyjęciu, ale są to już tylko drugorzędne szczegóły. Podstawą jest właściwa postawa psychologiczna. Trzeba także wiedzieć, że zmiana w podświadomości wymaga „eksperymentu behawioralnego”, czyli mówiąc po ludzku, wymaga działania. Podświadomość potrzebuje realnego doświadczenia, które będzie utrwalało zmianę przekonania.

Młody człowiek na kursie uwodzenia, który z trenerem wychodzi na miasto i po lekkim „praniu mózgu” podchodzi do pięknej dziewczyny w Empiku.  Zaczyna z nią rozmowę i zachowuje się inaczej niż do tej pory. Myśli sobie: „skoro stać mnie na to, by podejść do nieznajomej, pięknej kobiety i zacząć z nią rozmawiać to znaczy, że wcale nie jestem taki nieśmiały, jak do tej pory myślałem”. Zaczyna się w nim wyrabiać i utrwalać nowe przekonanie, które wynika z doświadczenia. Na początku oczywiście wyobraża sobie cała akcję w transie. Łączy w wyobraźni działanie z przyjemnymi emocjami, ale później musi dokonać tego w rzeczywistości. Trans służy zawsze tylko jako przygotowanie do działania i nie może zastępować działania.

Potrzebne są realne działania w świecie

Osoby pracujące z lękiem społecznym, z niechęcią do występowania przed całymi grupami ludzi, są proszeni o znalezienie okazji do wypróbowania zmian, których dokonują, słuchając nagrań. Poszukują okazji, by choć przez chwilę wystąpić przed grupą ludzi. Wykonać tzw. „eksperyment behawioralny„. Na zebraniu szkolnym, w kościele, na spotkaniu grupy hobbystów itp. Podświadomość stopniowo uczy się nowych zachowań i przyjmuje wynikające z nich przekonania. Sprzężenie zwrotne pomiędzy światem i podświadomością zaczyna pracować dla nas, a nie przeciwko nam.

Im więcej więc nieśmiałych, wrażliwych i delikatnych młodych ludzi zacznie rozumieć, że wszyscy nieoświeceni cierpią i w głębi duszy potrzebują pomocy (postawa boddhisattwy) oraz potrzebują kontaktu, tym lepiej. Zaczną wtedy pozbywać się swojej chorobliwej nieśmiałości. Być może wtedy piękne kobiety nie będą już narażone na kontakty z facetami-troglodytami. Oni naprawdę myślą o sobie, że są najwspanialszymi, najbardziej atrakcyjnymi mężczyznami dla najpiękniejszych kobiet. Tacy faceci nie mają problemów z nieśmiałością, to piękne kobiety mają problemy z takimi facetami!

Uwaga! Tu znajdziesz hipnotyczne nagranie personalizowane „Uwolnij się od nieśmiałości„.

Autohipnoza transpersonalna

Pod tą dość naukowo brzmiącą nazwą chciałbym przedstawić ideę, która dojrzewała we mnie od początku mojej fascynacji umysłem, podświadomością i zmienionymi stanami świadomości oraz świadomością transpersonalną, czyli świadomością wykraczającą ponad umysł, odwołującą się do duchowego (wykraczającego poza czas i przestrzeń oraz ego-osobowość) aspektu naszego istnienia.

Małżeństwo magii i mistyki

Od moich pierwszych eksperymentów z programowaniem podświadomości, zapoczątkowanych udziałem w 1982 roku w Kursie Doskonalenie Umysłu (DU) u Lecha Emfazego Stefańskiego, jednego z najwybitniejszych powojennych polskich hipnotyzerów, miałem silne wrażenie, że praktyka medytacyjna w połączeniu z technikami autohipnozy mogłaby zwielokrotnić efekty, o które zabiegają praktykujący te dwie metody. Byłby to swoisty mariaż magii (z której wyrasta hipnoza i autohipnoza) i mistyki (która jest podstawą medytacji).

Oba podejścia wydają się na pierwszy rzut oka antagonistyczne. Hipnoza i autohipnoza zajmuje się spełnianiem naszych pragnień, modelowaniem naszej podświadomości tak, by spełniała ona nasze oczekiwania. Stosując te techniki mamy konkretne plany i chcemy coś konkretnie zmienić. Możemy zrzucić kilka kilogramów, uruchomić procesy samo-uzdrawiania, pozbyć się niechcianych nawyków, opanować nowe umiejętności, zyskać odporność na stres, twórczo rozwiązywać problemy, spowodować zmiany w percepcji, które będą sprzyjały sukcesom finansowym itp. Jest to zestaw konkretnych oczekiwań, uwarunkowanych naszymi świadomymi pragnieniami.

Praktyka medytacyjna zaś, chce nas unieść ponad nasze uwarunkowania, zarówno świadomego, jak i nieświadomego umysłu. Chce nas przenieść w obszar totalnej wolności duchowej, nie utożsamiania się z naszymi pragnieniami i lękami. Medytacja uwalnia nas od naszej osobistej historii, ale także od oczekiwań w przyszłości, koncentrując się na tu i teraz oraz na akceptacji tego, co jest.

Korzyści doświadczenia transpersonalnego

Na pierwszy rzut oka oba podejścia wydaja się ze sobą sprzeczne. Jednak bliższe spojrzenie pozwala dostrzec inną perspektywę. Moim zdaniem praktyka medytacyjna może mieć niezwykle pozytywny wpływ na skuteczność technik hipnotycznych i autohipnotycznych.

Hipnotyzerzy koncentrują się w swojej pracy na wprowadzaniu klienta w trans, w którym można „uśpić” albo „zneutralizować” wewnętrznego krytyka. Stoi on na straży podświadomych przekonań oraz wzorców reakcji i zachowań. One zaś odpowiadają za nasze nieświadome, czy też automatyczne interpretacje rzeczywistości oraz zgodnie z nimi zachowania. Mamy bardzo silną tendencje do chronienia status quo i opór przed zmianą, wynikający z prostej ekonomii energii psychicznej. Nasze automatyzmy nie potrzebują wiele energii, ale zmiana potrzebuje jej w o wiele większym stopniu. Aby zneutralizować tego wewnętrznego krytyka (ja nazywam go „strażnikiem skryptu”) potrzebny jest trans, relaksacja, depersonalizacja. Wtedy mogą zostać poszerzone granice „ego” i „zainstalowane w podświadomości” zupełnie nowe zachowania.

Wewnętrzna wolność od utożsamienia z ego

W tym momencie z ogromną pomocą może przyjść nam praktyka medytacyjna. Medytacja uwalnia świadomość od utożsamienia z umysłem, zarówno świadomym jak i podświadomym. Hipnotyczna depersonalizacja podczas praktyki medytacyjnej zamienia się w trans-personalizację. Wznosząc się na wyższy poziom świadomości, zaczynamy postrzegać nasza osobowość, nasze wzorce zachowań i podświadome mechanizmy rządzące naszym zachowaniem jako „przedmioty” czystego widzenia. Nie mają już one władzy nad świadomością. Ich zniewalający uścisk całkowicie rozluźnia się.

Jest to znakomita okazja do zmiany, która z tej perspektywy jest łatwa, lekka, radosna i nie wymaga żadnego wysiłku. Jest jedynie lekkim pchnięciem funkcjonowania podświadomości na inne tory. To poczucie wolności, które charakterystyczne jest dla medytacji, uruchamia zupełnie nowe, nieuwarunkowane energie psychiczne, które niektórzy nazywają nadświadomością. Zmiana nie jest już dłużej efektem decyzji świadomości, świadomego umysłu.  Staje się pełną mocy „zabawą” nadświadomości, zyskuje zupełnie nową, duchową perspektywę.

Odkrywając i angażując w zmianę nasz duchowy pierwiastek, naszą transpersonalną jaźń, zyskujemy potężną, dodatkową energię, która samą zmianę bardzo ułatwia. W moim osobistym ujęciu autohipnoza transpersonalna ma głęboki sens i z pewnością jest fascynującą perspektywą rozwoju. Wprowadzenie wymiaru transpersonalnego do praktyku autohipnotycznej sprawia, ze staje się ona wielowymiarową drogą osobistego rozwoju. Staje się czymś więcej niż tylko metodą na zmianę nawyków.

Klucz do skutecznej wizualizacji

Jednym z podstawowych błędów wielu osób próbujących stosować wizualizację i autohipnozę do wpływania na swoją podświadomość jest pozostawianie jej na poziomie samego umysłu, tylko na poziomie wyobraźni. Niezwykle ważna jest zdolność do skupienia uwagi na wyobrażonych doświadczeniach. Najistotniejszym jednak czynnikiem skuteczności wizualizacji jest uruchomienie procesów neurochemicznych w głębszych warstwach mózgu oraz w ciele, co związane jest z aktywacją emocji.

Pamięć ciała

Wizualizowane doświadczenia muszą pobudzać nas emocjonalnie, ponieważ tylko w ten sposób aktywowany jest cały zestaw neuropeptydów, neurohormonów i innych substancji. Zaczynają one nie tylko krążyć z całym mózgu, ale także w naszym ciele. Mówimy o tzw. pamięci ciała, która odpowiada za szereg automatycznych reakcji na bodźce z otoczenia. Wzorce reakcji emocjonalnych i przekonań o rzeczywistości, silnie wbudowane w podświadomość, utrwalane są neurochemicznie poprzez silne lub powtarzające się emocje.

Dlaczego tak bardzo różnimy się w ocenach rzeczywistości, ocenach własnych możliwości, a nawet w poziomie reakcji stresowej. Warunkuje ona siłę naszego systemu odpornościowego i zapadalność na choroby cywilizacyjne. Należą do nich: nadciśnienie, choroby układu krążenia, nowotwory, choroby autoimmunologiczne, alergie, choroby reumatyczne itd. Jestem przekonany, że zależy to od podświadomych matryc, według których interpretujemy świat. Te matryce tworzone są głównie w dzieciństwie i wieku dojrzewania i potem przez całe życie wzmacniane kolejnymi doświadczeniami.

Znaczenie przeżyć z dzieciństwa

Jeżeli mieliśmy tzw. trudne dzieciństwo lub czas dojrzewania (a kto z nas nie miał w tym czasie trudności), w naszej podświadomości zostały ukształtowane przekonania o świecie. „Świat jest pełen niegodziwości”, „trzeba uważać na ludzi”, „ludzie są podstępni i chciwi”, „nic mi się nie udaje”, „jestem nieudacznikiem”, „ludzie bogaci to złodzieje”, „życie to cierpienie” oraz setki innych przekonań, z którymi związane są negatywne emocje. Te emocje z kolei związane są określonym koktajlem neurochemicznym w mózgu. Zaczyna on krążyć po całym ciele i docierać do komórek systemu immunologicznego oraz komórek narządów ciała, osłabiając je.

Jeżeli ten proces trwa latami, obfitując nie tylko w negatywne doświadczenia ale także w ciągłe rozpamiętywanie tych doświadczeń, wracanie do nich pamięcią i wyobraźnią, aktywowanie ciągle tych samych, negatywnych emocji, zaczynamy chorować. Wiadomo nawet jakiego rodzaju emocje, które zostały utrwalone w postaci określonych postaw życiowych, odpowiedzialne są za konkretne choroby. Podświadoma podejrzliwość i wrogość w stosunku do świata wiąże się z chorobami serca i zawałami. Poczucie straty, osamotnienia i krzywdy wiąże się z nowotworami itp.

Klucz do podświadomości

Emocje są kluczem do podświadomości. Jeżeli chcemy coś w niej zmienić, musimy w swojej wizualizacji uwzględnić ich obecność. Bez emocji, wizualizacja będzie tylko zwykłą grą wyobraźni i nie będzie miała żadnego wpływu na podświadomość. Im silniejsze będziemy przeżywać emocje, tym większy będzie ich wpływ na nasz mózg i ciało. Jeżeli zatem chcemy zacząć uzdrawiać nasze ciało poprzez wizualizację, musimy świadomie zadbać o jakość naszych emocji. Jeżeli już chorujemy, nie jest to łatwe zadanie, ponieważ choroba sama w sobie jest stresem i źródłem negatywnych emocji. Musimy jednak umieć uwolnić się od rzeczywistości choć na chwilę podczas sesji autohipnozy czy wizualizacji. Po to mamy wyobraźnię. Po to mamy sztukę i dobrą rozrywkę.

Musimy zadbać o swoje emocje, stosować konsekwentnie i systematycznie higienę emocjonalną. Nie pozwalajmy sobie na ciągłe wracanie do negatywnych emocji. Nie oglądajmy wiadomości, które nas denerwują, wprawiają w zły nastrój, nie przebywajmy z ludźmi, którzy są przepełnieni negatywnymi myślami itp. Ważne to jest szczególnie na początku naszej drogi powrotu do zdrowia. Nie mamy jeszcze wtedy silnie utrwalonych nowych, pozytywnych postaw i łatwo wpadamy w stare koleiny. Później spokojnie możemy znosić tzw. negatywne środowisko. Będziemy na tyle silni, by nie poddawać się jego narracji, lecz spokojnie słuchać, odczuwając raczej wypływające ze zrozumienia współczucie. Jest ono bardzo pozytywną i wzmacniającą nasze ciało, emocją.

Wartość kontroli informacyjnej

Warto więc świadomie kształtować otoczenie informacyjne. Nie wchodzić na długo na Facebook i inne media społecznościowe, które wypełnione jest negatywnymi informacjami oraz przekazami wywołującymi negatywne emocje (np. zazdrość, poczucie niskiej wartości). Warto nabrać dystansu do bieżącej polityki, a zamiast tego czas poświęcić na spotykania z pozytywnymi osobami, zabawę z psem lub kotem, twórczość, dobrą literaturę piękną, filozoficzną i psychologiczną, słuchanie muzyki, spacery w miłym towarzystwie itp. Szczególną rolę w procesie powrotu do zdrowia zajmują medytacja i wizualizacja. Medytacja pozwala na uwolnienie świadomości od hipnotyzującego utożsamienia z własnym „ego-osobowością-historią osobistą”. Pozwala powrócić to podstawowej prawdy o własnej istocie, która ma charakter duchowy. Wizualizacja zaś jest sposobem na niezwykle silne aktywowanie pozytywnych emocji i dostarczanie nowego, zdrowszego koktajlu neurochemicznego naszemu mózgowi i ciału.

Aby miało to skutek, podobnie jak zażywanie lekarstwa podczas leczenia chorób przewlekłych, trzeba to robić przez dłuższy czas i regularnie. Możemy sobie to wyobrazić jako codzienne wypijanie porcji dobrych emocji. Wizualizacja nie musi trwać długo, może zając tylko parę minut, ale powinna być praktykowana często i systematycznie. Wtedy nasz mózg będzie regularnie produkował prawdziwy „eliksir zdrowia” i rozprowadzał go do wszystkich komórek naszego ciała. Im silniejsze będą te pozytywne emocje, tym lepszy będzie ich wpływ na podświadomość, mózg i ciało.

Siła pozytywnych obrazów

Wizualizacja może dotyczyć pozytywnego działania albo radości z osiągniętego celu w postaci zdrowia.  Może dotyczyć postaw życiowych. Na przykład, wizualizacja wielkiego współczucia w postaci światła. Zaczyna się ono w sercu i obejmuje coraz większy obszar i coraz większą liczbę ludzi. Może wiązać z religią, jak wizualizacja słynnej postaci z obrazu „Jezu, ufam Tobie” wraz z uczuciem głębokiego zaufania Bogu, poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Możemy także wracać pamięcią do wydarzeń z przeszłości, za które odczuwamy największą wdzięczność w stosunku do losu lub Boga itp.

Nie jest tak bardzo ważne czego ta wizualizacja będzie dotyczyć. Ważne by dostarczała nam głębokich i silnych, pozytywnych, uzdrawiających emocji: wdzięczności, miłości, radości, poczucia szczęścia, poczucia bezpieczeństwa, ufności, poczucia dumy i satysfakcji, życzliwości, przyjemności, rozkoszy, serdeczności, ekscytacji, odprężenia, entuzjazmu oraz wielu, wielu innych. Możemy poczuć te emocje, skupić na nich całą uwagę i dzięki temu wzmocnić je. Przebudujemy w ten sposób podświadomość. Zmienimy podświadome wzorce reakcji i postawy życiowe na takie, które sprzyjają naszemu zdrowiu i szczęściu.

Potęga skupienia

W środowisku rozwoju osobistego wielką popularność ma wizualizacja. Postrzegana jest jako sposób na przemianę podświadomości i osiąganie różnych celów: kontroli stresu, samouzdrowienia, powodzenia finansowego, odchudzania itp. Jednocześnie wiele osób praktykuje wizualizację, mniej lub bardziej prawidłowo i nie zauważa u siebie szczególnych postępów. Powoduje to  kształtowanie się opinii, że „wizualizacja nie działa” lub przynajmniej „wizualizacja nie działa u mnie”. Dlaczego tak się dzieje?

Wizualizacja to nie panaceum

Po pierwsze, wizualizacja nie jest panaceum na wszystkie problemy. Jest jedną z wielu technik psychologicznych, których możemy użyć w procesie przemiany. Powinna być wkomponowana w inne techniki, takie jak: racjonalna zmiana przekonań, uważność (mindfulness), rozwinięcie w sobie meta-myślenia (czyli krytycznego myślenia o własnym myśleniu, co bywa niezwykle pomocne w procesie zmiany), eksperymenty behawioralne (czyli podejmowanie coraz śmielszych prób nowych zachowań w realu), intencje wdrożeniowe itp.

Po drugie, wizualizacja musi być praktykowana prawidłowo, ponieważ niewłaściwie skonstruowana wizualizacja może działać demobilizująco na podświadomość. Znane są eksperymenty, w których odchudzające się kobiety stosujące wizualizację, chudły mniej niż ich koleżanki, które tego nie robiły. Po bliższej analizie okazało się, że ich wizualizacja polegała na tym, że żywo wyobrażały sobie siebie jako szczupłe, już odchudzone. Wierząc głęboko w „magiczną moc wizualizacji” mniej uwagi przykładały do regularnych ćwiczeń oraz trzymania się diety. Nic dziwnego, że schudły mniej. Wizualizacja im zaszkodziła. Gdyby wizualizowały np. jak z przyjemnością ćwiczą oraz z przyjemnością zdrowo się odżywiają, ew. z przyjemnością czują lekkie ssanie w żołądku, oraz jedzą TYLKO wtedy, gdy czują głód (a nie np. nudę, smutek lub ekscytację), z pewnością wizualizacja by im pomogła.

Potrzeba skupienia

Po trzecie, wizualizacja powinna być praktykowana w stanie głębokiego skupienia. Im bardziej realistyczne jest wyobrażenie, tym głębiej wpływa ono na sieć neuronową w naszym mózgu. Odpowiedzialna jest ona za nasze automatyczne zachowania i reakcje. Im więcej neuronów pobudzanych jest w czasie wizualizacji, im jest ona bogatsza sensorycznie oraz im więcej angażuje emocji, tym silniejsze będzie jej działanie. Kiedy wizualizujemy, powinniśmy znaleźć się w innym świecie. Całkowicie zapomnieć o „tu i teraz”, zapomnieć o czasie, przestrzeni, własnym ciele i sytuacji życiowej. Wtedy wizualizacja będzie miała moc. Powinniśmy zatem mieć odpowiednią umiejętność skupienia, koncentracji na wyobrażonych doświadczeniach. Prowadzi nas to do treningu skupienia.

Umiejętność skupienia podlega doskonaleniu, nie jest umiejętnością wrodzoną, choć z pewnością niektóre osoby potrafią skupiać się mocno „z natury”. Niezależnie jednak od wrodzonych predyspozycji, każdy z nas może wyćwiczyć w sobie umiejętność skupienia. Jedną z najbardziej skutecznych metod jest praktyka medytacji. Podczas medytacji uczymy się świadomego „zarządzania własną uwagą„. U osób nie praktykujących medytacji uwaga przyciągana jest przez bodźce ze świata zewnętrznego. Może być także pochłaniana przez proces myślenia o przeszłości lub przyszłości.

Ćwiczenia „zarządania uwagą”

Osoby takie nigdy świadomie nie zarządzają swoją uwagą. Poddają się wpływowi świata zewnętrznego lub własnej podświadomości (wspomnienia i plany lub obawy o przyszłość). Siła ich koncentracji zależy tylko od motywacji. Jeżeli coś jest dla nich ciekawe, związane jest z nimi samymi, ich uwaga jest silnie skoncentrowana, jeżeli nie jest ciekawe, ich siła koncentracji jest słaba. Stąd popularność „podejścia motywacyjnego” w rozwoju osobistym. Problemem jest jednak fakt, że motywacje oparte o emocje są nietrwałe i często zmieniają się. Rzadko prowadzą do trwałej zmiany.

Medytacja to idealny trening umiejętności zarządzania uwagą bez angażowania w to motywacji, albo ze stosunkowo niewielką motywacją. Medytując wiemy, że medytacja jest bardzo korzystną praktyką. Wpływa ona na bardzo wiele aspektów życia, począwszy od zdrowia i siły systemu odpornościowego, a na związkach i sukcesie finansowym kończąc. Jednak, gdy siadamy do medytacji i skupiamy się na odczuwaniu oddechu, nie ma w tym niczego motywującego, niczego szczególnie atrakcyjnego. Bardzo często praktyka skupienia przynosi przyjemne odczucie relaksacji i dystansu emocjonalnego. Często jednak musimy konfrontować się ze stanami niezbyt przyjemnymi: nudą, zniecierpliwieniem, poczuciem winy i niższości oraz wieloma innymi negatywnymi ocenami, emocjami i przekonaniami. Medytacja bywa ciężką pracą, poważnym wysiłkiem, jednak wszyscy wiemy, że tylko podczas wysiłku wypracowujemy coś wartościowego. W przypadku medytacji jest to niezwykła siła skupienia.

Z czasem odkrywamy, że stan silnego skupienia uwagi wytwarza specyficzny rodzaj satysfakcji i poczucia mocy. Potem stan przyjemności, a nawet euforii i ekstazy. Stajemy się zdolni do coraz głębszego i coraz dłuższego skupienia uwagi na prostym doświadczeniu oddychania lub doświadczeniu istnienia („jestem”), o czym mówili najwięksi jogini i mędrcy Dalekiego Wschodu, począwszy od Buddy a na Ramanie Maharshim lub Nisargadatcie Maharaju kończąc. O wartości takiego skupienia wspominali także mistycy neoplatońscy, chrześcijańscy, żydowscy i islamscy na Zachodzie.

Medytacja w czasie prostych czynności

Trudno wypracować taką siłę skupienia, praktykując medytację dwa razy dziennie po 20 minut. Jogini i mnisi w aśramach i klasztorach praktykują różne formy skupienia całymi godzinami. Okazuje się jednak, że praktyka skupienia może nam towarzyszyć nie tylko podczas formalnej medytacji, ale także podczas prostych codziennych zajęć. Możemy ćwiczyć „zarządzanie uwagą” podczas brania prysznica, mycia zębów, mycia naczyń, przygotowywania posiłku, spożywania posiłku, podczas jazdy samochodem lub autobusem, podczas spaceru, zakupów, a nawet podczas rozmowy. Jeżeli każdej z tych czynności poświęcimy 100% naszej uwagi będzie to także praktyka skupienia. Podobnie jak podczas formalnej medytacji, kiedy zorientujemy się, że umysł wędruje od tej czynności w myślenie o przeszłości lub przyszłości, powracamy do niej uwagą. Z czasem zauważymy, że taka „nieformalna praktyka skupienia” potrafi silnie wpłynąć na praktykę formalną, znacznie pomagając wyrobić nasz „mięsień skupienia”.

Z siły tego „mięśnia” będziemy korzystać także podczas wizualizacji oraz innych technik wpływania na podświadomość. Mając do dyspozycji moc skupienia, możemy wpływać poprzez wyobraźnię na własny mózg. Kiedy będziemy wizualizować po raz siedemdziesiąty piąty nowe zachowanie, będzie to wizualizacja głęboka. Będziemy potrafili zanurzyć się w niej doskonale, pobudzić wszystkie zmysły i silne emocje. Odłożyć na bok zastrzeżenia „wewnętrznego krytyka” lub „strażnika status quo”, który zrobi wszystko, by wszystko „było tak, jak było”. Głęboko skupiony umysł po prostu zignoruje te naturalne próby autosabotażu. Dopiero w połączeniu z mocą skupienia, potęga wizualizacji może objawić nam swoją pełnię. Bez tej siły, tzw. „wizualizacja” jest tylko marzeniem, prostym wyobrażaniem sobie, które „praktykuje” każdy, bez żadnego nadzwyczajnego rezultatu.

Wizualizacja w walce ze stresem

Jednym z podstawowych powodów, dla których ludzie rozpoczynają praktykę medytacji, relaksacji, czy autohipnozy jest pragnienie poradzenia sobie ze stresem. Współczesność dostarcza nam ogromna ilość stresorów. Nie tylko w postaci nadmiaru niepotrzebnych i negatywnych informacji (media tradycyjne oraz internet, serwujące wywołujące lęk lub gniew informacje, bardzo często nieprawdziwe). Także zmiany społeczne, za którymi trudno nam podążać są jego źródłem. Stres obecny jest w naszym życiu w o wiele większym stopniu niż w życiu naszych przodków. Naukowcy twierdzą, że jest on odpowiedzialny za epidemię chorób psychosomatycznych oraz zaburzeń psychicznych: depresji, stanów niepokoju, ogólnego napięcia itp.

Jak poradzić sobie z stresem?

Prowadzone od lat sześćdziesiątych XX wieku badania wskazują, że techniki relaksacyjne oraz medytacja mogą bardzo skutecznie pomóc nam radzić sobie ze stresem. Rezultatem ich praktykowania bywa bardzo często uzdrowienie z chorób fizycznych oraz radykalna poprawa funkcjonowania psychicznego. Zwiększenie ilości oraz intensywności pozytywnych emocji, zadowolenie z życia, poczucie szczęścia, poprawa pamięci i koncentracji, podniesienie jakości życia. Nic dziwnego, że miliony ludzi w krajach cywilizacji zachodniej podejmują regularną praktykę medytacyjną lub relaksacyjną.

Medytacja i wizualizacja mogą pomóc nam w radzeniu sobie ze stresem na dwa sposoby. Po pierwsze, wywołują one w nas fizjologiczny stan odprężenia, nazywany reakcją relaksacyjną. Nazwę tą wprowadził w 1975 roku znany badacz technik relaksacyjnych i medytacji dr Herbert Benson. Reakcja relaksacyjna zmniejsza napięcie mięśniowe, spada aktywność korowa mózgu, tempo pracy serca, ciśnienie krwi, poziom zużycia tlenu itp. Jest to reakcja odwrotna do reakcji „walcz lub uciekaj”. Reakcja relaksacyjna aktywuje przywspółczulną część autonomicznego układu nerwowego i wzmacnia układ odpornościowy, pomaga nam zredukować negatywne skutki stresu.

Medytacja i wizualizacja

Aby wywołać w swoim organizmie reakcję relaksacyjną, możemy praktykować medytację, na przykład w postaci łagodnego skupienia umysłu na procesie oddychania. Umysł uwalnia się wtedy od myślenia o przeszłości i przyszłości, skupia się na bieżącym doświadczeniu i poddaje się odprężeniu. Podobnie może działać wizualizacja, czyli wyobrażanie sobie przyjemnych doznań. Na przykład, przebywanie w wyobraźni w jakimś miłym miejscu w przyrodzie, albo fantazje o przyjemnym dryfowaniu na chmurach.

Każdy sam może sobie wymyślić obrazy, nawet najbardziej fantastyczne, które go najgłębiej odprężają. W tego rodzaju praktyce najważniejsza jest regularność, systematyczność ćwiczeń, które zazwyczaj powinny trwać od 10 do 20 minut, codziennie. Badania wyraźnie wskazują, że bez systematycznego ćwiczenia fizjologiczne efekty prawie w ogóle nie występują.  Prawidłowo prowadzona praktyka medytacji i wizualizacji jest bardzo przyjemnym doświadczeniem. Większość ludzi nie ma większych problemów z utrzymaniem jej systematyczności. Każdy znajdzie 10 minut w ciągu dnia, by zadbać o swoje zdrowie, organizm i mózg.

Znaczenie podświadomych przekonań

Praktyka wizualizacji, jako integralna część autohipnozy może pomóc nam radzić sobie ze stresem jeszcze w inny sposób. Chodzi o to, by organizm nie reagował napięciem na sytuacje, które wcześniej wywoływały stres. Ogromna część naszych negatywnych reakcji emocjonalnych, czyli reakcji stresowych, uwarunkowana jest przekonaniami na temat rzeczywistości, które nie mają wiele wspólnego z prawdą. Bardzo duża część naszych przekonań jest wynikiem negatywnych doświadczeń, które zostały zgeneralizowane, ponieważ domyślną funkcją naszego mózgu jest tworzenie generalizacji.

Mózg tak działa, ponieważ ułatwia mu to funkcjonowanie w rzeczywistości. I pomimo że rozpoznanie oparte o generalizacje może być błędne, to jednak pozwala przeżyć (jako tako). Nie wymaga zużywania zasobów poznawczych na głębokie analizowanie wszystkich bodźców za każdym razem. Wszyscy w ten sposób funkcjonujemy. Myśli typu: „politycy to złodzieje”, „w tym kraju nie da się uczciwie zarobić dużych pieniędzy”, „większość facetów to gnojki”, „żeby mieć pieniądze trzeba ciężko pracować” itp. to przykłady generalizacji. Rządzą one myśleniem wielu ludzi, ich postrzeganiem świata, samego siebie i innych, oraz nieświadomymi, automatycznymi reakcjami na zdarzenia.

Te same sytuacje życiowe w jednych ludziach wywołują wielki stres, a w innych nie. Dlaczego? Ponieważ są inaczej postrzegane, inaczej interpretowane. Ktoś wychodzący przed publiczność na prezentację może odczuwać potworny stres, ponieważ podświadomie sądzi, że inni będą go oceniać negatywnie, że czekają by wytknąć mu błędy, że chcą go pogrążyć, zdyskredytować, udowodnić, że jest niekompetentny itd. Jeżeli w ten sposób interpretujemy całą sytuację, nic dziwnego że odczuwamy paraliżującą tremę przed publicznym wystąpieniem.

Siła iluzji

Zupełnie inaczej na tą samą sytuację zareaguje ktoś, kto jest podświadomie przekonany, że słuchacze są bardzo ciekawi tego, co ma do powiedzenia, że go lubią, że przyszli, by się czegoś nowego dowiedzieć, albo po prostu miło i ciekawie spędzić czas, że są pozytywnie nastawieni, tolerancyjni i życzliwi itp. Tego rodzaju przekonania z pewnością będą powodem o wiele mniejszego stresu. Ostatecznie nawet nie ma większego znaczenia jaka jest prawda obiektywna! Być może rzeczywiście słuchacze są nieżyczliwi i krytyczni, ale jeżeli prezenter jest przekonany, że jest inaczej, poziom jego napięcia będzie niski.

Dobrą wiadomością jest to, że nasze podświadome przekonania o rzeczywistości możemy kształtować tak, by nam służyły i obniżały poziom reakcji stresowej. Okazuje się, że wcale nie będziemy musieli się „samooszukiwać” i patrzeć na świat przez „różowe okulary”, popadając w przyjemną iluzję. Analizy psychologiczne wskazują, że większość ludzi, przeżywających stres, żyje w tego rodzaju iluzji od dawna. Iluzja ta ma jednak charakter negatywny, patrzą oni przez „czarne okulary”. Trudno nie mieć takich okularów na nosie, gdy posłucha się kilka razy z rzędu wiadomości w telewizji. To właśnie dlatego reagujemy stresem prawie na wszystko. Oczywiście jesteśmy przekonani o tym, że widzimy świat realny, świat obiektywny. Na tym właśnie polega siła tej iluzji. Jest ona niezwykle sugestywna.

Myślenie racjonalne i wyobraźnia

Wystarczy zatem zacząć NAPRAWDĘ racjonalnie patrzeć na rzeczywistość, by zredukować stres o 80%! Nie jest to jednak takie łatwe, ponieważ mózg działa w sposób automatyczny. Zgodnie ze schematami wdrukowanymi w jego strukturę przez wieloletnie powtarzanie tych samych myśli, wyobrażeń, emocji. Aby dokonać realnej zmiany musimy nauczyć mózg innych reakcji, innych myśli i emocji. I w tym właśnie miejscu niezwykle przydatna okazuje się wizualizacja. Te części naszego mózgu, które odpowiadają za automatyczne zachowania, automatyczne reakcje i automatyczne myślenie, posługują się obrazami i emocjami, a nie logicznym myśleniem i słowami. Jedynym zatem sposobem dotarcia do nich z nowymi programami mentalnymi jest posługiwanie się doświadczeniem wyobrażonym.

Mózg nie odróżnia bowiem doświadczenia realnego od doświadczenia wyobrażonego, o ile to drugie jest wystarczająco plastyczne i pochłaniające uwagę. Każdy z nas przekonuje się o tym wielokrotnie podczas śnienia marzeń sennych, albo gdy wyobraża sobie różne rzeczy, które mają dla niego znaczenie. Na przykład zazdrosny mąż może dostać ataku furii tylko na myśl o tym, że żona może go zdradzać. Młody chłopak może doświadczyć silnego pobudzenia seksualnego, gdy wyobrazi sobie scenę erotyczną, w której bierze udział. Wyobraźnia wpływa na nasz mózg bardzo silnie. Użyta we właściwy sposób może spowodować zmiany połączeń neuronowych oraz zmianę podświadomych przekonań. W ten sposób możemy radykalnie obniżyć poziom reakcji stresowej na określone sytuacje, które wcześniej były źródłem stresu.

Jeżeli w ten sposób zmienimy nasze reakcje w kilku konkretnych sytuacjach mózg znowu zastosuje swoją ulubioną strategię: zgeneralizuje to doświadczenie. Zaczniemy wtedy samych siebie postrzegać w ogóle jako „osoby odporne na stres”, „wyluzowane”, „spokojne” itd. Dokona się w nas głęboka zmiana nie tylko na poziomie zachowań i reakcji, ale także na poziomie tożsamości. Tak głęboką zmianę będzie szalenie trudno cofnąć.

Autohipnoza i modlitwa

Niewiele osób zauważa podobieństwa psychologiczne pomiędzy autohipnozą i modlitwą. Jedna z nich egzystuje bowiem w środowisku terapeutycznym, psychologicznym, podczas gdy druga jest zazwyczaj domeną religii. Jednak autohipnoza i modlitwa są do pewnego stopnia do siebie bardzo podobne. Obie odbywają się w stanie transu, czyli głębokiego skupienia na rzeczywistości wewnętrznej.

Czym jest trans?

Trans jest naturalnym zmienionym stanem świadomości, który zdarza się nam wszystkim od czasu do czasu. Jest to stan głębokiego skupienia uwagi na jakimś przedmiocie. Najczęściej jest to przedmiot zewnętrzny, czyli na przykład, film, mecz piłkarski, oczy ukochanej osoby lub brzmienie jej głosu. W transie zapominamy o zewnętrznym świecie, o upływie czasu i często o sobie samym. Czasami jednak popadamy w stan transu, czyli głębokiego skupienia na rzeczywistości wewnętrznej. Wspominamy jakieś wydarzenie lub marzymy o czymś, co wydarzy się w przyszłości. Jeżeli robimy to w sposób intencjonalny, w pełni świadomy to mówimy o praktyce autohipnozy lub modlitwy.

Zarówno w  autohipnozie, jak i w modlitwie wyobrażamy sobie realizację upragnionego rezultatu: zdrowie, uwolnienie od nałogu, nową pracę, motywację do działania itd. W obu przypadkach można wyobrażać sobie zarówno upragniony stan, jak i proces do niego prowadzący. Robimy to dość szczegółowo, wraz z tym, jak radzimy sobie z przeszkodami, który mogą powstać na drodze do realizacji. Przypomina to także korzystanie z innej techniki psychologicznej, którą nazywamy „intencją wdrożeniową”.

Poza ego

W autohipnozie, podobnie jak w modlitwie komunikujemy się z czymś (kimś), co można określić jako „nie-ja”, czy też „nie-ego”. Zwracamy się do podświadomości, czy też „nieświadomego umysłu”, ewentualnie jakiejś części podświadomości, która odpowiedzialna jest za określone zachowania. Na przykład, osoba chcąca zredukować swój apetyt na słodycze, może zwrócić się do części podświadomości, która odpowiada za jedzenie słodyczy. Może zmotywować ją, by wybrała jakąś inną czynność, która tak samo dobrze, albo lepiej będzie zaspokajać tę samą potrzebę. Nie musi ona wiedzieć jak dokładnie będzie przebiegał proces redukcji apetytu na słodycze. Również nie musi wiedzieć jakie zachowanie zostanie wybrane przez podświadomość w zastępstwie jedzenia słodyczy. Jest jednak przekonana, że podświadomość znajdzie twórczy i pozytywny dla niej sposób zrealizowania tej sugestii.

Podczas modlitwy zachodzi bardzo podobny proces. W modlitwie jednak zwracamy się nie do podświadomości, lecz do Boga, czy też do Wyższej Świadomości, Boskości itp. Również nie musimy wiedzieć, w jaki sposób Bóg zrealizuje naszą prośbę. Pozostawiamy to Jego wolności i nieprzewidywalności.  Ufamy, że będą to dobre dla nas zmiany, że Bóg nam pomoże, ponieważ nas kocha. Poddajemy się mu całkowicie. Ufamy mu i poddajemy się Jego woli. Jednocześnie pojawia się w nas głębokie poczucie spokoju i ufności oraz przekonanie, że Bóg ma ogromną potęgę, wielką moc, wielokrotnie przekraczającą nasze możliwości i siły. Dzięki ufności w tę moc, mamy dostęp do nieograniczonego źródła energii.

Głęboka wiara w to, że coś więcej niż „moc ego”, czyli nasze własne możliwości, zaangażowane jest w dokonywanie zmiany, jest jednym z warunków jej skuteczności i trwałości. Zauważyli to już twórcy ruchu Anonimowych Alkoholików, którzy w 12 krokach umieścili takie punkty jak:
2. Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.

Komunikacja z podświadomością

W przypadku autohipnozy podobną rolę spełnia podświadomość, która dysponuje większymi zasobami niż świadomy umysł. Freudowskie wyobrażenie umysłu jako góry lodowej, dryfującej w ocenie, której tylko mały procent znajduje się na powierzchni (świadomość), a zdecydowana większość pod powierzchnią wody (podświadomość) jest doskonałą metaforą relacji między siłą świadomości i podświadomości. Gdyby siła świadomości była większa nikt nie miałby problemów z rzucaniem nałogów, motywowaniem się do działania, zmianą psychologiczną. Wystarczyłaby prosta decyzja świadomości. W procesie komunikowania się z podświadomością podczas autohipnozy możemy nawet otrzymywać od niej informacje zwrotne. Przybierają one postać wrażeń ideosensorycznych i ideomotorycznych, które umacniają nas w przekonaniu, że zmobilizuje ona wszystkie potrzebne zasoby, by dokonać zmiany, na której nam zależy.

W czysto subiektywnego, psychologicznego punktu widzenia różnice pomiędzy autohipnozą (hipnozą) i modlitwą są nieznaczne. Tylko od nas zależy, które podejście wybierzemy. Możliwe jest także podejście „hybrydowe”, które łączy ze sobą obie te praktyki. Przykładem takiego podejścia, do pewnego stopnia, jest praktyka modlitwy w Hunie. Uwzględnia ona modlitwę do Nadświadomości i zaangażowanie w nią podświadomości. Według Huny, tylko ona może nawiązać z Nadświadomością kontakt. Oczywiście istnieją także niezliczone i bardzo osobiste formy pracy z umysłem, które są przykładami  podejścia hybrydowego.

Skuteczność jest miarą prawdy

Najważniejsza w tym wszystkim jest skuteczność. W moim osobistym scenariuszu pracy z umysłem w stanie głębokiego transu jest miejsce na komunikację z podświadomością. Z różnymi częściami mojej podświadomości, przedstawienie im mojej intencji, pragnienia, obrazu końcowego. Kiedy jest to tylko możliwe (a tak jest w większości przypadków), wyobrażenie procesu prowadzącego do celu. Wraz ze sposobami pokonywania, pojawiających się na drodze do realizacji celu, przeszkód. Na koniec sesji zaangażowanie w proces realizacji mojej wizji Wyższej Mocy (Wyższej Świadomości, Nadświadomości), wyrażenie głębokiego zaufania jej Mocy oraz poddanie się Jej woli w zakresie sposobów realizacji mojej wizji. Jest także miejsce na poczucie wdzięczności.

W pracy z niektórymi problemami warto także otworzyć się na wyobrażenia, które sama podświadomość (w ujęciu modlitewnym będzie to Nadświadomość, Bóg lub Duch) przedstawia nam podczas transu-skupienia-modlitwy. Praca z wyobrażeniami, spontanicznie wypływającymi na powierzchnię świadomości, może przynieść bardzo szybkie rezultaty, ponieważ operujemy w naturalnym języku podświadomości. Przypomina to psychologiczną pracę z podświadomością podczas procesu świadomego śnienia, w metodzie „strumienia wyobraźni” (ImageStreaming), podczas szamańskiej podróży lub hipnotycznej regresji do poprzednich wcieleń. Pojawiające się w tych technikach metaforyczne i symboliczne wizje tylko delikatnie korygowane są przez świadomość. Często poprzez samą jej obecność. Zgodnie z zasadą mechaniki kwantowej, która mówi, że obecność obserwatora (świadomość) wpływa na wynik eksperymentu (podświadomość). Ten delikatny wpływ staje się jednak ziarnem zasianym w podświadomości, z którego w sprzyjających warunkach (regularność praktyki) może wyrosnąć ogromne drzewo życiowych zmian na lepsze.