Autohipnoza transpersonalna

Pod tą dość naukowo brzmiącą nazwą chciałbym przedstawić ideę, która dojrzewała we mnie od początku mojej fascynacji umysłem, podświadomością i zmienionymi stanami świadomości oraz świadomością transpersonalną, czyli świadomością wykraczającą ponad umysł, odwołującą się do duchowego (wykraczającego poza czas i przestrzeń oraz ego-osobowość) aspektu naszego istnienia.

Małżeństwo magii i mistyki

Od moich pierwszych eksperymentów z programowaniem podświadomości, zapoczątkowanych udziałem w 1982 roku w Kursie Doskonalenie Umysłu (DU) u Lecha Emfazego Stefańskiego, jednego z najwybitniejszych powojennych polskich hipnotyzerów, miałem silne wrażenie, że praktyka medytacyjna w połączeniu z technikami autohipnozy mogłaby zwielokrotnić efekty, o które zabiegają praktykujący te dwie metody. Byłby to swoisty mariaż magii (z której wyrasta hipnoza i autohipnoza) i mistyki (która jest podstawą medytacji).

Oba podejścia wydają się na pierwszy rzut oka antagonistyczne. Hipnoza i autohipnoza zajmuje się spełnianiem naszych pragnień, modelowaniem naszej podświadomości tak, by spełniała ona nasze oczekiwania. Stosując te techniki mamy konkretne plany i chcemy coś konkretnie zmienić. Możemy zrzucić kilka kilogramów, uruchomić procesy samo-uzdrawiania, pozbyć się niechcianych nawyków, opanować nowe umiejętności, zyskać odporność na stres, twórczo rozwiązywać problemy, spowodować zmiany w percepcji, które będą sprzyjały sukcesom finansowym itp. Jest to zestaw konkretnych oczekiwań, uwarunkowanych naszymi świadomymi pragnieniami.

Praktyka medytacyjna zaś, chce nas unieść ponad nasze uwarunkowania, zarówno świadomego, jak i nieświadomego umysłu. Chce nas przenieść w obszar totalnej wolności duchowej, nie utożsamiania się z naszymi pragnieniami i lękami. Medytacja uwalnia nas od naszej osobistej historii, ale także od oczekiwań w przyszłości, koncentrując się na tu i teraz oraz na akceptacji tego, co jest.

Korzyści doświadczenia transpersonalnego

Na pierwszy rzut oka oba podejścia wydaja się ze sobą sprzeczne. Jednak bliższe spojrzenie pozwala dostrzec inną perspektywę. Moim zdaniem praktyka medytacyjna może mieć niezwykle pozytywny wpływ na skuteczność technik hipnotycznych i autohipnotycznych.

Hipnotyzerzy koncentrują się w swojej pracy na wprowadzaniu klienta w trans, w którym można „uśpić” albo „zneutralizować” wewnętrznego krytyka. Stoi on na straży podświadomych przekonań oraz wzorców reakcji i zachowań. One zaś odpowiadają za nasze nieświadome, czy też automatyczne interpretacje rzeczywistości oraz zgodnie z nimi zachowania. Mamy bardzo silną tendencje do chronienia status quo i opór przed zmianą, wynikający z prostej ekonomii energii psychicznej. Nasze automatyzmy nie potrzebują wiele energii, ale zmiana potrzebuje jej w o wiele większym stopniu. Aby zneutralizować tego wewnętrznego krytyka (ja nazywam go „strażnikiem skryptu”) potrzebny jest trans, relaksacja, depersonalizacja. Wtedy mogą zostać poszerzone granice „ego” i „zainstalowane w podświadomości” zupełnie nowe zachowania.

Wewnętrzna wolność od utożsamienia z ego

W tym momencie z ogromną pomocą może przyjść nam praktyka medytacyjna. Medytacja uwalnia świadomość od utożsamienia z umysłem, zarówno świadomym jak i podświadomym. Hipnotyczna depersonalizacja podczas praktyki medytacyjnej zamienia się w trans-personalizację. Wznosząc się na wyższy poziom świadomości, zaczynamy postrzegać nasza osobowość, nasze wzorce zachowań i podświadome mechanizmy rządzące naszym zachowaniem jako „przedmioty” czystego widzenia. Nie mają już one władzy nad świadomością. Ich zniewalający uścisk całkowicie rozluźnia się.

Jest to znakomita okazja do zmiany, która z tej perspektywy jest łatwa, lekka, radosna i nie wymaga żadnego wysiłku. Jest jedynie lekkim pchnięciem funkcjonowania podświadomości na inne tory. To poczucie wolności, które charakterystyczne jest dla medytacji, uruchamia zupełnie nowe, nieuwarunkowane energie psychiczne, które niektórzy nazywają nadświadomością. Zmiana nie jest już dłużej efektem decyzji świadomości, świadomego umysłu.  Staje się pełną mocy „zabawą” nadświadomości, zyskuje zupełnie nową, duchową perspektywę.

Odkrywając i angażując w zmianę nasz duchowy pierwiastek, naszą transpersonalną jaźń, zyskujemy potężną, dodatkową energię, która samą zmianę bardzo ułatwia. W moim osobistym ujęciu autohipnoza transpersonalna ma głęboki sens i z pewnością jest fascynującą perspektywą rozwoju. Wprowadzenie wymiaru transpersonalnego do praktyku autohipnotycznej sprawia, ze staje się ona wielowymiarową drogą osobistego rozwoju. Staje się czymś więcej niż tylko metodą na zmianę nawyków.

Źródło energii psychicznej

Jednym z najczęściej pojawiających się terminów w literaturze poświęconej uzdrawianiu i rozwojowi osobistemu jest pojęcie „energii życiowej”, „energii psychicznej”. Czasami wspomina się także o podświadomych zasobach. Potrzebujemy ich, by dokonać ważnej zmiany psychologicznej, zmiany naszych zachowań, przekonań i nawyków. Czym jest jednak ta energia, czym są zasoby naszej podświadomości

Czym są zasoby podświadomości?

Według odkryć współczesnej neuronauki są to korzystne dla nas połączenia neuronowe. Związane są one z poczuciem szczęścia, mocy, kontroli, przyjemności, zadowolenia w życiu itd. Mózg dysponujący „pozytywnymi” skojarzeniami neuronowymi, łatwo doświadczający pozytywnych emocji, mózg szczęśliwy ma więcej siły, by rozwiązywać problemy, zmieniać zachowania, leczyć choroby organizmu. Taki mózg potrafi wydzielać częściej i więcej neurohormonów i neurotransmiterów.

Wędrują one po całym ciele, wzmacniając nasz system odpornościowy i lecząc nas z chorób cywilizacyjnych: nowotworów, cukrzycy, chorób serca itp. Robią to nie tylko bezpośrednio, ale także poprzez zmianę naszych zachowań, czyli stylu życia, diety, skłonności do aktywności fizycznej itd. Mózg szczęśliwy to mózg zdrowy, twórczy i mądry. Problemem jest tylko fakt, że ewolucja przystosowała nas do zupełnie innej sytuacji.

Dziedzictwo ewolucji

Przez miliony lat doskonalenie ludzkiego mózgu przeznaczone były głównie jednemu celowi: przeżyciu jednostki i przedłużeniu gatunku. Nic innego się nie liczyło. Mózg nie musiał być szczęśliwy, musiał przeżyć, unikając wszelkich niebezpieczeństw. Dlatego ewolucja wykształciła w nas system wykrywania niebezpieczeństwa, poszukiwania i unikania zagrożenia. Wyposażyła nas w system „walcz lub uciekaj” oraz tzw. negatywne emocje: strach, gniew, odrazę itp. Jest tu układ wyjątkowo wrażliwy i łatwo reagujący również na zagrożenia nieistniejące, przewidywane. Człowiek pierwotny mógł popełnić dwa rodzaje błędu:

Es wurde Forschung durchgeführt und viele Artikel wurden über Effekt von Viagra auf weibliche. Daten aus vielen Jahren der Forschung und Tests deuten darauf hin, dass Viagra Pillen sicher für Frauen sind, die kein Kind tragen oder eine Schwangerschaft planen

  1. mógł wyczuwać zagrożenie (np. czającego się tygrysa) tam, gdzie go nie było
  2. mógł nie rozpoznać zagrożenia tam, gdzie ona naprawdę było.

Pierwszy błąd skutkował niepotrzebnym napięciem i negatywnymi emocjami, konsekwencją drugiego była śmierć. Ekonomia ewolucji promowała zatem pierwszy rodzaj zachowań. Lepiej 1000 razy wyczuć zagrożenie i przeżyć strach, który okazał się niepotrzebny niż raz nie wyczuć zagrożenia i zostać zaskoczonym przez tygrysa szablozębnego. Mózg jest zatem organem bardzo silnie lgnącym do negatywnych emocji. Łatwo wpada w lęk, zdenerwowanie, złość i bardzo szybko uczy się na negatywnych doświadczeniach.

Mamy skłonność do nieświadomego kierowania uwagi w stronę zagrożeń, nawet gdy są one nierzeczywiste. To dlatego wystarczy jedno negatywne doświadczenie, by mózg nauczył się, że określone sytuacje są nieprzyjemne i należy ich unikać. W skrajnych przypadkach doprowadza to do różnego rodzaju silniejszych lub słabszych fobii. Z tego samego powodu media przyciągają naszą uwagę złymi wiadomościami: informacjami o klęskach żywiołowych, kryzysach finansowych, napadach, wojnach itd. Po prostu nie potrafimy się oprzeć złym wiadomościom, ponieważ kiedyś mogły nas uchronić przed śmiercią.

Świadoma ewolucja

Dziś nie tylko nie chronią nas przed śmiercią, ale generują ogromne koszty energetyczne dla mózgu, który staje się pełen negatywnych emocji, podejrzliwy, wrogo nastawiony do świata, łatwo popadający w złość, mało twórczy, nie radzący sobie z problemami, mający trudności z nauką, źle zarządzający systemem odpornościowym itd. Jest to mózg nieszczęśliwy. Kiedyś wystarczyło, by przeżył do ok. 40 lat, by kolejne pokolenie mogło go zastąpić w rozwoju gatunku. Dziś musi przeżyć o wiele dłużej, a dłuższe i satysfakcjonujące nas życie może zapewnić jedynie wyższy poziom zadowolenia i szczęścia. Badania wskazują wyraźnie, że przeciętnie ludzie zadowoleni z życia żyją kilka lat dłużej, niż ludzie nieszczęśliwi. Takie wyzwanie przed mózgiem pojawiło się jednak stosunkowo niedawno i mechanizmy ewolucji nie przygotowały nas do tego. Musimy zatem zadbać o stan naszego mózgu sami, całkowicie świadomie. Na tym poziomie ewolucji ludzkiego mózgu nic już „samo” się nie zrobi.

Mózg łatwo zapamiętuje negatywne doświadczenia i trudno zapamiętuje dobre doświadczenia. O ile negatywne doświadczenie wryje nam się w pamięć samo, to pozytywnych właściwie nie zauważamy. Możemy mieć wspaniały dzień, pełen pięknych doświadczeń, możemy przeżyć mnóstwo przyjemności, a jednak wieczorem będziemy rozpamiętywać ten jeden, jedyny moment z przebiegu dnia, gdy ktoś nakrzyczał na nas z okna samochodu, gdy nieuważnie chcieliśmy wejść na jezdnię.

Kierowanie uwagą

Jeżeli nie będziemy zarządzać naszą uwagą, jedna łyżka dziegciu zepsuje beczkę miodu. Musimy świadomie, z pełną uwagą przeżywać i wzmacniać pozytywne doświadczenia, by mogły one wyżłobić nowe drogi połączeń neuronowych i wzmocnić w mózgu tendencję do odczuwania pozytywnych stanów psychicznych. W ten sposób budujemy we własnym mózgu zasoby, które potem będą mogły być wykorzystane. Podczas radzenia sobie ze stresem, rozwiązywania problemów, do lepszej orientacji w rzeczywistości, wzmacniania systemu odpornościowego oraz samouzdrawiania organizmu. Szczęśliwy mózg to zdrowy mózg.

Ta wiedza powoduje, że w niektórych nurtach psychoterapii, szczególnie w hipnoterapii, terapeuta koncentruje się raczej na budowaniu zasobów. Następnie wykorzystywaniu ich i wzmacnianiu silnych stron klienta. Wychodzi on z założenia, że każdy jest w stanie sam doskonale poradzić sobie z problemami, znaleźć rozwiązania. Jeżeli tylko znajduje się w łączności z podświadomymi zasobami i w odpowiednim stanie psychicznym. Dlatego hipnoterapia buduje w kliencie dobre emocje, kieruje go w stronę jego zasobów, wzmacnia jego wiarę w siebie i siłę swojej podświadomości, nie rozgrzebuje w nieskończoność problemów, daremnie poszukując ich rozwiązań. Rozwiązania pojawią się same, gdy klient będzie na to gotowy, czyli gdy będzie w kontakcie ze swoimi zasobami psychicznymi.

Chłonięcie dobra

W samodzielnej praktyce autohipnozy i rozwoju osobistego koncentrujemy się na świadomym doświadczaniu pozytywnych doznań. Możemy odnaleźć je w każdej sytuacji, ale na co dzień nam umykają. Rick Hanson, autor książki „Szczęśliwy mózg” nazywa to praktyką „chłonięcia dobra”. Jest to swoista medytacja przyjemności, medytacja dobra. Polega ona na tym, by w każdym momencie życia skupiać się na miłych, przyjemnych, dobrych doświadczeniach. Nie tylko na tych intensywnych i oczywistych jak np. słuchanie pięknej muzyki, zabawa z psem, obserwowanie śpiących dzieci, patrzenie w oczy ukochanej osoby, ale także tych mniej intensywnych, jak wzięcie głębszego oddechu, poczucie relaksu w ciele, świadomość spokoju, przyjemny dotyk podczas masażu, świecące pięknie słońce, zieleń trawy itp.

Chodzi o to, by skupić na takim doznaniu pełną uwagę przez kilkanaście sekund. Pozwolić zawładnąć mu umysłem w pełni. Wzmocnić je i poczuć, jak dobro tego doznania wnika głęboko w strukturę naszego ciała i mózgu. Tylko w ten sposób dajemy szansę naszemu mózgowi, by wyciągnął pełnię korzyści z pozytywnego doświadczenia, pobudził odpowiednie pola neuronów i wydzielił większą ilość neurotransmiterów.

W ten sposób budujemy w sobie zasoby, gromadzimy dobrą, uzdrawiającą „energię” w naszym mózgu i całym ciele oraz w podświadomości. Z czasem coraz częściej i łatwiej doznajemy dobra, przyjemności, radości życia, coraz łatwiej radzimy sobie ze stresem, trudnymi ludźmi i sytuacjami, coraz łatwiej znajdujemy rozwiązania różnych problemów, i stajemy sie po prostu szczęśliwsi. A przecież chyba o to właśnie chodzi w życiu, prawda?

Klucz do skutecznej wizualizacji

Jednym z podstawowych błędów wielu osób próbujących stosować wizualizację i autohipnozę do wpływania na swoją podświadomość jest pozostawianie jej na poziomie samego umysłu, tylko na poziomie wyobraźni. Niezwykle ważna jest zdolność do skupienia uwagi na wyobrażonych doświadczeniach. Najistotniejszym jednak czynnikiem skuteczności wizualizacji jest uruchomienie procesów neurochemicznych w głębszych warstwach mózgu oraz w ciele, co związane jest z aktywacją emocji.

Pamięć ciała

Wizualizowane doświadczenia muszą pobudzać nas emocjonalnie, ponieważ tylko w ten sposób aktywowany jest cały zestaw neuropeptydów, neurohormonów i innych substancji. Zaczynają one nie tylko krążyć z całym mózgu, ale także w naszym ciele. Mówimy o tzw. pamięci ciała, która odpowiada za szereg automatycznych reakcji na bodźce z otoczenia. Wzorce reakcji emocjonalnych i przekonań o rzeczywistości, silnie wbudowane w podświadomość, utrwalane są neurochemicznie poprzez silne lub powtarzające się emocje.

Dlaczego tak bardzo różnimy się w ocenach rzeczywistości, ocenach własnych możliwości, a nawet w poziomie reakcji stresowej. Warunkuje ona siłę naszego systemu odpornościowego i zapadalność na choroby cywilizacyjne. Należą do nich: nadciśnienie, choroby układu krążenia, nowotwory, choroby autoimmunologiczne, alergie, choroby reumatyczne itd. Jestem przekonany, że zależy to od podświadomych matryc, według których interpretujemy świat. Te matryce tworzone są głównie w dzieciństwie i wieku dojrzewania i potem przez całe życie wzmacniane kolejnymi doświadczeniami.

Znaczenie przeżyć z dzieciństwa

Jeżeli mieliśmy tzw. trudne dzieciństwo lub czas dojrzewania (a kto z nas nie miał w tym czasie trudności), w naszej podświadomości zostały ukształtowane przekonania o świecie. „Świat jest pełen niegodziwości”, „trzeba uważać na ludzi”, „ludzie są podstępni i chciwi”, „nic mi się nie udaje”, „jestem nieudacznikiem”, „ludzie bogaci to złodzieje”, „życie to cierpienie” oraz setki innych przekonań, z którymi związane są negatywne emocje. Te emocje z kolei związane są określonym koktajlem neurochemicznym w mózgu. Zaczyna on krążyć po całym ciele i docierać do komórek systemu immunologicznego oraz komórek narządów ciała, osłabiając je.

Jeżeli ten proces trwa latami, obfitując nie tylko w negatywne doświadczenia ale także w ciągłe rozpamiętywanie tych doświadczeń, wracanie do nich pamięcią i wyobraźnią, aktywowanie ciągle tych samych, negatywnych emocji, zaczynamy chorować. Wiadomo nawet jakiego rodzaju emocje, które zostały utrwalone w postaci określonych postaw życiowych, odpowiedzialne są za konkretne choroby. Podświadoma podejrzliwość i wrogość w stosunku do świata wiąże się z chorobami serca i zawałami. Poczucie straty, osamotnienia i krzywdy wiąże się z nowotworami itp.

Klucz do podświadomości

Emocje są kluczem do podświadomości. Jeżeli chcemy coś w niej zmienić, musimy w swojej wizualizacji uwzględnić ich obecność. Bez emocji, wizualizacja będzie tylko zwykłą grą wyobraźni i nie będzie miała żadnego wpływu na podświadomość. Im silniejsze będziemy przeżywać emocje, tym większy będzie ich wpływ na nasz mózg i ciało. Jeżeli zatem chcemy zacząć uzdrawiać nasze ciało poprzez wizualizację, musimy świadomie zadbać o jakość naszych emocji. Jeżeli już chorujemy, nie jest to łatwe zadanie, ponieważ choroba sama w sobie jest stresem i źródłem negatywnych emocji. Musimy jednak umieć uwolnić się od rzeczywistości choć na chwilę podczas sesji autohipnozy czy wizualizacji. Po to mamy wyobraźnię. Po to mamy sztukę i dobrą rozrywkę.

Musimy zadbać o swoje emocje, stosować konsekwentnie i systematycznie higienę emocjonalną. Nie pozwalajmy sobie na ciągłe wracanie do negatywnych emocji. Nie oglądajmy wiadomości, które nas denerwują, wprawiają w zły nastrój, nie przebywajmy z ludźmi, którzy są przepełnieni negatywnymi myślami itp. Ważne to jest szczególnie na początku naszej drogi powrotu do zdrowia. Nie mamy jeszcze wtedy silnie utrwalonych nowych, pozytywnych postaw i łatwo wpadamy w stare koleiny. Później spokojnie możemy znosić tzw. negatywne środowisko. Będziemy na tyle silni, by nie poddawać się jego narracji, lecz spokojnie słuchać, odczuwając raczej wypływające ze zrozumienia współczucie. Jest ono bardzo pozytywną i wzmacniającą nasze ciało, emocją.

Wartość kontroli informacyjnej

Warto więc świadomie kształtować otoczenie informacyjne. Nie wchodzić na długo na Facebook i inne media społecznościowe, które wypełnione jest negatywnymi informacjami oraz przekazami wywołującymi negatywne emocje (np. zazdrość, poczucie niskiej wartości). Warto nabrać dystansu do bieżącej polityki, a zamiast tego czas poświęcić na spotykania z pozytywnymi osobami, zabawę z psem lub kotem, twórczość, dobrą literaturę piękną, filozoficzną i psychologiczną, słuchanie muzyki, spacery w miłym towarzystwie itp. Szczególną rolę w procesie powrotu do zdrowia zajmują medytacja i wizualizacja. Medytacja pozwala na uwolnienie świadomości od hipnotyzującego utożsamienia z własnym „ego-osobowością-historią osobistą”. Pozwala powrócić to podstawowej prawdy o własnej istocie, która ma charakter duchowy. Wizualizacja zaś jest sposobem na niezwykle silne aktywowanie pozytywnych emocji i dostarczanie nowego, zdrowszego koktajlu neurochemicznego naszemu mózgowi i ciału.

Aby miało to skutek, podobnie jak zażywanie lekarstwa podczas leczenia chorób przewlekłych, trzeba to robić przez dłuższy czas i regularnie. Możemy sobie to wyobrazić jako codzienne wypijanie porcji dobrych emocji. Wizualizacja nie musi trwać długo, może zając tylko parę minut, ale powinna być praktykowana często i systematycznie. Wtedy nasz mózg będzie regularnie produkował prawdziwy „eliksir zdrowia” i rozprowadzał go do wszystkich komórek naszego ciała. Im silniejsze będą te pozytywne emocje, tym lepszy będzie ich wpływ na podświadomość, mózg i ciało.

Siła pozytywnych obrazów

Wizualizacja może dotyczyć pozytywnego działania albo radości z osiągniętego celu w postaci zdrowia.  Może dotyczyć postaw życiowych. Na przykład, wizualizacja wielkiego współczucia w postaci światła. Zaczyna się ono w sercu i obejmuje coraz większy obszar i coraz większą liczbę ludzi. Może wiązać z religią, jak wizualizacja słynnej postaci z obrazu „Jezu, ufam Tobie” wraz z uczuciem głębokiego zaufania Bogu, poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Możemy także wracać pamięcią do wydarzeń z przeszłości, za które odczuwamy największą wdzięczność w stosunku do losu lub Boga itp.

Nie jest tak bardzo ważne czego ta wizualizacja będzie dotyczyć. Ważne by dostarczała nam głębokich i silnych, pozytywnych, uzdrawiających emocji: wdzięczności, miłości, radości, poczucia szczęścia, poczucia bezpieczeństwa, ufności, poczucia dumy i satysfakcji, życzliwości, przyjemności, rozkoszy, serdeczności, ekscytacji, odprężenia, entuzjazmu oraz wielu, wielu innych. Możemy poczuć te emocje, skupić na nich całą uwagę i dzięki temu wzmocnić je. Przebudujemy w ten sposób podświadomość. Zmienimy podświadome wzorce reakcji i postawy życiowe na takie, które sprzyjają naszemu zdrowiu i szczęściu.

Potęga skupienia

W środowisku rozwoju osobistego wielką popularność ma wizualizacja. Postrzegana jest jako sposób na przemianę podświadomości i osiąganie różnych celów: kontroli stresu, samouzdrowienia, powodzenia finansowego, odchudzania itp. Jednocześnie wiele osób praktykuje wizualizację, mniej lub bardziej prawidłowo i nie zauważa u siebie szczególnych postępów. Powoduje to  kształtowanie się opinii, że „wizualizacja nie działa” lub przynajmniej „wizualizacja nie działa u mnie”. Dlaczego tak się dzieje?

Wizualizacja to nie panaceum

Po pierwsze, wizualizacja nie jest panaceum na wszystkie problemy. Jest jedną z wielu technik psychologicznych, których możemy użyć w procesie przemiany. Powinna być wkomponowana w inne techniki, takie jak: racjonalna zmiana przekonań, uważność (mindfulness), rozwinięcie w sobie meta-myślenia (czyli krytycznego myślenia o własnym myśleniu, co bywa niezwykle pomocne w procesie zmiany), eksperymenty behawioralne (czyli podejmowanie coraz śmielszych prób nowych zachowań w realu), intencje wdrożeniowe itp.

Po drugie, wizualizacja musi być praktykowana prawidłowo, ponieważ niewłaściwie skonstruowana wizualizacja może działać demobilizująco na podświadomość. Znane są eksperymenty, w których odchudzające się kobiety stosujące wizualizację, chudły mniej niż ich koleżanki, które tego nie robiły. Po bliższej analizie okazało się, że ich wizualizacja polegała na tym, że żywo wyobrażały sobie siebie jako szczupłe, już odchudzone. Wierząc głęboko w „magiczną moc wizualizacji” mniej uwagi przykładały do regularnych ćwiczeń oraz trzymania się diety. Nic dziwnego, że schudły mniej. Wizualizacja im zaszkodziła. Gdyby wizualizowały np. jak z przyjemnością ćwiczą oraz z przyjemnością zdrowo się odżywiają, ew. z przyjemnością czują lekkie ssanie w żołądku, oraz jedzą TYLKO wtedy, gdy czują głód (a nie np. nudę, smutek lub ekscytację), z pewnością wizualizacja by im pomogła.

Potrzeba skupienia

Po trzecie, wizualizacja powinna być praktykowana w stanie głębokiego skupienia. Im bardziej realistyczne jest wyobrażenie, tym głębiej wpływa ono na sieć neuronową w naszym mózgu. Odpowiedzialna jest ona za nasze automatyczne zachowania i reakcje. Im więcej neuronów pobudzanych jest w czasie wizualizacji, im jest ona bogatsza sensorycznie oraz im więcej angażuje emocji, tym silniejsze będzie jej działanie. Kiedy wizualizujemy, powinniśmy znaleźć się w innym świecie. Całkowicie zapomnieć o „tu i teraz”, zapomnieć o czasie, przestrzeni, własnym ciele i sytuacji życiowej. Wtedy wizualizacja będzie miała moc. Powinniśmy zatem mieć odpowiednią umiejętność skupienia, koncentracji na wyobrażonych doświadczeniach. Prowadzi nas to do treningu skupienia.

Umiejętność skupienia podlega doskonaleniu, nie jest umiejętnością wrodzoną, choć z pewnością niektóre osoby potrafią skupiać się mocno „z natury”. Niezależnie jednak od wrodzonych predyspozycji, każdy z nas może wyćwiczyć w sobie umiejętność skupienia. Jedną z najbardziej skutecznych metod jest praktyka medytacji. Podczas medytacji uczymy się świadomego „zarządzania własną uwagą„. U osób nie praktykujących medytacji uwaga przyciągana jest przez bodźce ze świata zewnętrznego. Może być także pochłaniana przez proces myślenia o przeszłości lub przyszłości.

Ćwiczenia „zarządania uwagą”

Osoby takie nigdy świadomie nie zarządzają swoją uwagą. Poddają się wpływowi świata zewnętrznego lub własnej podświadomości (wspomnienia i plany lub obawy o przyszłość). Siła ich koncentracji zależy tylko od motywacji. Jeżeli coś jest dla nich ciekawe, związane jest z nimi samymi, ich uwaga jest silnie skoncentrowana, jeżeli nie jest ciekawe, ich siła koncentracji jest słaba. Stąd popularność „podejścia motywacyjnego” w rozwoju osobistym. Problemem jest jednak fakt, że motywacje oparte o emocje są nietrwałe i często zmieniają się. Rzadko prowadzą do trwałej zmiany.

Medytacja to idealny trening umiejętności zarządzania uwagą bez angażowania w to motywacji, albo ze stosunkowo niewielką motywacją. Medytując wiemy, że medytacja jest bardzo korzystną praktyką. Wpływa ona na bardzo wiele aspektów życia, począwszy od zdrowia i siły systemu odpornościowego, a na związkach i sukcesie finansowym kończąc. Jednak, gdy siadamy do medytacji i skupiamy się na odczuwaniu oddechu, nie ma w tym niczego motywującego, niczego szczególnie atrakcyjnego. Bardzo często praktyka skupienia przynosi przyjemne odczucie relaksacji i dystansu emocjonalnego. Często jednak musimy konfrontować się ze stanami niezbyt przyjemnymi: nudą, zniecierpliwieniem, poczuciem winy i niższości oraz wieloma innymi negatywnymi ocenami, emocjami i przekonaniami. Medytacja bywa ciężką pracą, poważnym wysiłkiem, jednak wszyscy wiemy, że tylko podczas wysiłku wypracowujemy coś wartościowego. W przypadku medytacji jest to niezwykła siła skupienia.

Z czasem odkrywamy, że stan silnego skupienia uwagi wytwarza specyficzny rodzaj satysfakcji i poczucia mocy. Potem stan przyjemności, a nawet euforii i ekstazy. Stajemy się zdolni do coraz głębszego i coraz dłuższego skupienia uwagi na prostym doświadczeniu oddychania lub doświadczeniu istnienia („jestem”), o czym mówili najwięksi jogini i mędrcy Dalekiego Wschodu, począwszy od Buddy a na Ramanie Maharshim lub Nisargadatcie Maharaju kończąc. O wartości takiego skupienia wspominali także mistycy neoplatońscy, chrześcijańscy, żydowscy i islamscy na Zachodzie.

Medytacja w czasie prostych czynności

Trudno wypracować taką siłę skupienia, praktykując medytację dwa razy dziennie po 20 minut. Jogini i mnisi w aśramach i klasztorach praktykują różne formy skupienia całymi godzinami. Okazuje się jednak, że praktyka skupienia może nam towarzyszyć nie tylko podczas formalnej medytacji, ale także podczas prostych codziennych zajęć. Możemy ćwiczyć „zarządzanie uwagą” podczas brania prysznica, mycia zębów, mycia naczyń, przygotowywania posiłku, spożywania posiłku, podczas jazdy samochodem lub autobusem, podczas spaceru, zakupów, a nawet podczas rozmowy. Jeżeli każdej z tych czynności poświęcimy 100% naszej uwagi będzie to także praktyka skupienia. Podobnie jak podczas formalnej medytacji, kiedy zorientujemy się, że umysł wędruje od tej czynności w myślenie o przeszłości lub przyszłości, powracamy do niej uwagą. Z czasem zauważymy, że taka „nieformalna praktyka skupienia” potrafi silnie wpłynąć na praktykę formalną, znacznie pomagając wyrobić nasz „mięsień skupienia”.

Z siły tego „mięśnia” będziemy korzystać także podczas wizualizacji oraz innych technik wpływania na podświadomość. Mając do dyspozycji moc skupienia, możemy wpływać poprzez wyobraźnię na własny mózg. Kiedy będziemy wizualizować po raz siedemdziesiąty piąty nowe zachowanie, będzie to wizualizacja głęboka. Będziemy potrafili zanurzyć się w niej doskonale, pobudzić wszystkie zmysły i silne emocje. Odłożyć na bok zastrzeżenia „wewnętrznego krytyka” lub „strażnika status quo”, który zrobi wszystko, by wszystko „było tak, jak było”. Głęboko skupiony umysł po prostu zignoruje te naturalne próby autosabotażu. Dopiero w połączeniu z mocą skupienia, potęga wizualizacji może objawić nam swoją pełnię. Bez tej siły, tzw. „wizualizacja” jest tylko marzeniem, prostym wyobrażaniem sobie, które „praktykuje” każdy, bez żadnego nadzwyczajnego rezultatu.

Wizualizacja w walce ze stresem

Jednym z podstawowych powodów, dla których ludzie rozpoczynają praktykę medytacji, relaksacji, czy autohipnozy jest pragnienie poradzenia sobie ze stresem. Współczesność dostarcza nam ogromna ilość stresorów. Nie tylko w postaci nadmiaru niepotrzebnych i negatywnych informacji (media tradycyjne oraz internet, serwujące wywołujące lęk lub gniew informacje, bardzo często nieprawdziwe). Także zmiany społeczne, za którymi trudno nam podążać są jego źródłem. Stres obecny jest w naszym życiu w o wiele większym stopniu niż w życiu naszych przodków. Naukowcy twierdzą, że jest on odpowiedzialny za epidemię chorób psychosomatycznych oraz zaburzeń psychicznych: depresji, stanów niepokoju, ogólnego napięcia itp.

Jak poradzić sobie z stresem?

Prowadzone od lat sześćdziesiątych XX wieku badania wskazują, że techniki relaksacyjne oraz medytacja mogą bardzo skutecznie pomóc nam radzić sobie ze stresem. Rezultatem ich praktykowania bywa bardzo często uzdrowienie z chorób fizycznych oraz radykalna poprawa funkcjonowania psychicznego. Zwiększenie ilości oraz intensywności pozytywnych emocji, zadowolenie z życia, poczucie szczęścia, poprawa pamięci i koncentracji, podniesienie jakości życia. Nic dziwnego, że miliony ludzi w krajach cywilizacji zachodniej podejmują regularną praktykę medytacyjną lub relaksacyjną.

Medytacja i wizualizacja mogą pomóc nam w radzeniu sobie ze stresem na dwa sposoby. Po pierwsze, wywołują one w nas fizjologiczny stan odprężenia, nazywany reakcją relaksacyjną. Nazwę tą wprowadził w 1975 roku znany badacz technik relaksacyjnych i medytacji dr Herbert Benson. Reakcja relaksacyjna zmniejsza napięcie mięśniowe, spada aktywność korowa mózgu, tempo pracy serca, ciśnienie krwi, poziom zużycia tlenu itp. Jest to reakcja odwrotna do reakcji „walcz lub uciekaj”. Reakcja relaksacyjna aktywuje przywspółczulną część autonomicznego układu nerwowego i wzmacnia układ odpornościowy, pomaga nam zredukować negatywne skutki stresu.

Medytacja i wizualizacja

Aby wywołać w swoim organizmie reakcję relaksacyjną, możemy praktykować medytację, na przykład w postaci łagodnego skupienia umysłu na procesie oddychania. Umysł uwalnia się wtedy od myślenia o przeszłości i przyszłości, skupia się na bieżącym doświadczeniu i poddaje się odprężeniu. Podobnie może działać wizualizacja, czyli wyobrażanie sobie przyjemnych doznań. Na przykład, przebywanie w wyobraźni w jakimś miłym miejscu w przyrodzie, albo fantazje o przyjemnym dryfowaniu na chmurach.

Każdy sam może sobie wymyślić obrazy, nawet najbardziej fantastyczne, które go najgłębiej odprężają. W tego rodzaju praktyce najważniejsza jest regularność, systematyczność ćwiczeń, które zazwyczaj powinny trwać od 10 do 20 minut, codziennie. Badania wyraźnie wskazują, że bez systematycznego ćwiczenia fizjologiczne efekty prawie w ogóle nie występują.  Prawidłowo prowadzona praktyka medytacji i wizualizacji jest bardzo przyjemnym doświadczeniem. Większość ludzi nie ma większych problemów z utrzymaniem jej systematyczności. Każdy znajdzie 10 minut w ciągu dnia, by zadbać o swoje zdrowie, organizm i mózg.

Znaczenie podświadomych przekonań

Praktyka wizualizacji, jako integralna część autohipnozy może pomóc nam radzić sobie ze stresem jeszcze w inny sposób. Chodzi o to, by organizm nie reagował napięciem na sytuacje, które wcześniej wywoływały stres. Ogromna część naszych negatywnych reakcji emocjonalnych, czyli reakcji stresowych, uwarunkowana jest przekonaniami na temat rzeczywistości, które nie mają wiele wspólnego z prawdą. Bardzo duża część naszych przekonań jest wynikiem negatywnych doświadczeń, które zostały zgeneralizowane, ponieważ domyślną funkcją naszego mózgu jest tworzenie generalizacji.

Mózg tak działa, ponieważ ułatwia mu to funkcjonowanie w rzeczywistości. I pomimo że rozpoznanie oparte o generalizacje może być błędne, to jednak pozwala przeżyć (jako tako). Nie wymaga zużywania zasobów poznawczych na głębokie analizowanie wszystkich bodźców za każdym razem. Wszyscy w ten sposób funkcjonujemy. Myśli typu: „politycy to złodzieje”, „w tym kraju nie da się uczciwie zarobić dużych pieniędzy”, „większość facetów to gnojki”, „żeby mieć pieniądze trzeba ciężko pracować” itp. to przykłady generalizacji. Rządzą one myśleniem wielu ludzi, ich postrzeganiem świata, samego siebie i innych, oraz nieświadomymi, automatycznymi reakcjami na zdarzenia.

Te same sytuacje życiowe w jednych ludziach wywołują wielki stres, a w innych nie. Dlaczego? Ponieważ są inaczej postrzegane, inaczej interpretowane. Ktoś wychodzący przed publiczność na prezentację może odczuwać potworny stres, ponieważ podświadomie sądzi, że inni będą go oceniać negatywnie, że czekają by wytknąć mu błędy, że chcą go pogrążyć, zdyskredytować, udowodnić, że jest niekompetentny itd. Jeżeli w ten sposób interpretujemy całą sytuację, nic dziwnego że odczuwamy paraliżującą tremę przed publicznym wystąpieniem.

Siła iluzji

Zupełnie inaczej na tą samą sytuację zareaguje ktoś, kto jest podświadomie przekonany, że słuchacze są bardzo ciekawi tego, co ma do powiedzenia, że go lubią, że przyszli, by się czegoś nowego dowiedzieć, albo po prostu miło i ciekawie spędzić czas, że są pozytywnie nastawieni, tolerancyjni i życzliwi itp. Tego rodzaju przekonania z pewnością będą powodem o wiele mniejszego stresu. Ostatecznie nawet nie ma większego znaczenia jaka jest prawda obiektywna! Być może rzeczywiście słuchacze są nieżyczliwi i krytyczni, ale jeżeli prezenter jest przekonany, że jest inaczej, poziom jego napięcia będzie niski.

Dobrą wiadomością jest to, że nasze podświadome przekonania o rzeczywistości możemy kształtować tak, by nam służyły i obniżały poziom reakcji stresowej. Okazuje się, że wcale nie będziemy musieli się „samooszukiwać” i patrzeć na świat przez „różowe okulary”, popadając w przyjemną iluzję. Analizy psychologiczne wskazują, że większość ludzi, przeżywających stres, żyje w tego rodzaju iluzji od dawna. Iluzja ta ma jednak charakter negatywny, patrzą oni przez „czarne okulary”. Trudno nie mieć takich okularów na nosie, gdy posłucha się kilka razy z rzędu wiadomości w telewizji. To właśnie dlatego reagujemy stresem prawie na wszystko. Oczywiście jesteśmy przekonani o tym, że widzimy świat realny, świat obiektywny. Na tym właśnie polega siła tej iluzji. Jest ona niezwykle sugestywna.

Myślenie racjonalne i wyobraźnia

Wystarczy zatem zacząć NAPRAWDĘ racjonalnie patrzeć na rzeczywistość, by zredukować stres o 80%! Nie jest to jednak takie łatwe, ponieważ mózg działa w sposób automatyczny. Zgodnie ze schematami wdrukowanymi w jego strukturę przez wieloletnie powtarzanie tych samych myśli, wyobrażeń, emocji. Aby dokonać realnej zmiany musimy nauczyć mózg innych reakcji, innych myśli i emocji. I w tym właśnie miejscu niezwykle przydatna okazuje się wizualizacja. Te części naszego mózgu, które odpowiadają za automatyczne zachowania, automatyczne reakcje i automatyczne myślenie, posługują się obrazami i emocjami, a nie logicznym myśleniem i słowami. Jedynym zatem sposobem dotarcia do nich z nowymi programami mentalnymi jest posługiwanie się doświadczeniem wyobrażonym.

Mózg nie odróżnia bowiem doświadczenia realnego od doświadczenia wyobrażonego, o ile to drugie jest wystarczająco plastyczne i pochłaniające uwagę. Każdy z nas przekonuje się o tym wielokrotnie podczas śnienia marzeń sennych, albo gdy wyobraża sobie różne rzeczy, które mają dla niego znaczenie. Na przykład zazdrosny mąż może dostać ataku furii tylko na myśl o tym, że żona może go zdradzać. Młody chłopak może doświadczyć silnego pobudzenia seksualnego, gdy wyobrazi sobie scenę erotyczną, w której bierze udział. Wyobraźnia wpływa na nasz mózg bardzo silnie. Użyta we właściwy sposób może spowodować zmiany połączeń neuronowych oraz zmianę podświadomych przekonań. W ten sposób możemy radykalnie obniżyć poziom reakcji stresowej na określone sytuacje, które wcześniej były źródłem stresu.

Jeżeli w ten sposób zmienimy nasze reakcje w kilku konkretnych sytuacjach mózg znowu zastosuje swoją ulubioną strategię: zgeneralizuje to doświadczenie. Zaczniemy wtedy samych siebie postrzegać w ogóle jako „osoby odporne na stres”, „wyluzowane”, „spokojne” itd. Dokona się w nas głęboka zmiana nie tylko na poziomie zachowań i reakcji, ale także na poziomie tożsamości. Tak głęboką zmianę będzie szalenie trudno cofnąć.